14 pytań do autora

14 pytań do autora: Bruno Kadyna

12 kwietnia 2017
Zdjęcie pochodzi ze strony autora: www.brunokadyna.pl
Niedawno na blogu pojawiła się moja opinia o książce Metalowa Dolna. Dzisiaj macie okazję poznać nieco bliżej autora tej powieści. Otóż po raz pierwszy w historii tego bloga publikuję wywiad. Rozmowa z panem Brunem Kadyną otwiera jednocześnie nowy cykl wpisów na halmanowej: 14 pytań do autora. Mam nadzieję, że jesteście ciekawi, jak autor poradził sobie z moimi pytaniami i jakie karty postanowił odkryć przed wami, czytelnikami. 

Pan Bruno Kadyna urodził się w 1981 roku w Gdyni. Od 2011 roku jest mężem i ojcem. Czyta od dziecka, pisze od paru lat. Pisanie sprawia mu ogromną przyjemność i pozwala oddać świat, emocje i uczucia ludzi w prawdziwy sposób, prawdopodobny, nawet jeśli jest to czysta fantazja. Oprócz literatury pan Bruno uwielbia muzykę i sport. Z zawodu jest złotnikiem-jubilerem i długi czas zajmował się wytwarzaniem biżuterii. Więcej ciekawostek znajdziecie na stronie internetowej autora oraz na fanpage’u. Serdecznie zapraszam!
1. Pana debiutancka książka, Metalowa Dolna, jest niezwykła. Łączy w sobie elementy fantastyki i powieści obyczajowej. Dotyka Pan ważnego problemu, jakim jest żałoba, i to w dość nietypowy sposób. Skąd pomysł na taką historię?
Zawsze chciałem pisać inaczej niż inni. Czytam odkąd pamiętam i staram się tworzyć w sposób, którego brakuje mi w wielu książkach, czyli prosto i lekko. Wbrew pozorom, pisać w sposób kwiecisty i zawiły, czy wydumany, to żadna sztuka, ale zawrzeć treść w niewielu słowach, to już nie taka prosta sprawa. Jako nieznany autor chciałem najpierw stworzyć krótką formę, sprawdzić, jak czytelnicy zareagują na mój styl. Czy sposób, w jaki nauczyłem się pisać, chwyci na tyle, żeby chcieli więcej. Udało się, z czego się bardzo cieszę. Szlak został przetarty. 
A jeśli chodzi o pomysł żałoby w książce, to pojawił się później. Najpierw narodziły się Bulwaki, a emocje stały się pretekstem, żeby wywabić je z ukrycia. 

2. Zdecydowanie się udało! Myślę, że to zasługa zarówno lekkiego stylu, jak i męskiego punktu widzenia przedstawionego na kartach tej powieści. Przewidywał Pan, że damskie grono czytelników zareaguje tak pozytywnie? W końcu niewiele kobiet interesuje się kulturystyką, a pojawienie się Bulwaków to zdecydowanie element zaskoczenia. Nie można przewidzieć takiego obrotu spraw, patrząc na okładkę.
Myślę, że teraz napisałbym to trochę inaczej, a i okładka byłaby inna. Na pewno fajnie jest zaskoczyć. Coś się przecież dziać musi. Jeśli chodzi o ćwiczenia, starałem się, żeby było ich jak najmniej. Czytanie o tym jest potwornie nudne. To minimum jednak być musiało, żeby odbiorca poznał bohatera i jego sposób myślenia. No i w końcu cała akcja toczy się w tym jednym pomieszczeniu. Wychodzimy poza ściany siłowni tylko we wspomnieniach bohatera. 
Nie zależało mi na specjalnej grupie odbiorców, ale już dawno zauważyłem, że historia bardziej podoba się kobietom. Pewnie dlatego, że panie więcej czytają od mężczyzn. A podoba się szczególnie tym paniom, które w swej dojrzałości mają dystans do mężczyzn, rozumieją różnice płciowe i nie gniewają się za nie. No i nie żywią czymś spowodowanej urazy do mężczyzn. 
3. Myślę, że ma Pan sporo racji. Chociaż znam wielu mężczyzn, którzy czytają z równym zapałem, co kobiety! Różnica polega na tym, że niewielu z nich sięga po literaturę kobiecą. A Pan próbował? Jakie są Pana ulubione gatunki książek? 
Dla mnie najlepszą jest literatura piękna. Moim ulubionym autorem jest Erich Maria Remarque, mam wszystko, co napisał. Bardzo lubię Stefana Zweiga, Williama Faulknera, Franza Kafkę, Bruno Schulza, Jacka Londona, a ostatnio raczę się ogromną wiedzą Amosa Oskara Ajchela. Z popularnych autorów – Charles Bukowski, Jonathan Carroll, Stephen King. Po typowo kobiecą literaturę nie sięgam, ale pewnie się skuszę, czemu nie. Chciałbym kiedyś napisać opowieść z punktu widzenia kobiety, jak Gustaw Flaubert Panią Bovary, ale moja żona mówi, że za mało rozumiem kobiety i nie potrafiłbym się wczuć, jak trzeba. Cóż, muszę nad sobą popracować. 
4. Znając Pański styl, podejrzewam, że byłaby to ciekawa opowieść! Mam nadzieję, że uda się Panu wcielić ten plan w życie. A póki co – czytelnicy czekają na Małego Kapcia. Zdradzi Pan co nieco na temat zawartości tej książki? O czym, o kim opowiada? Czy jest zbliżona gatunkowo do Metalowej Dolnej, a może podążył Pan w nieco innym kierunku? 
Mały Kapeć zupełnie różni się od Metalowej Dolnej. No, może podobny będzie element zaskoczenia, jednak tutaj nie będzie to nic fantastycznego. Ciekaw jestem, czy ktoś wyczuje pismo nosem i domyśli się, zanim ten moment nastąpi. 
Bohaterem jest Dawid, niespełna trzydziestoletni chłopak, który traci pracę w najgorszym możliwym momencie, kiedy jego żona jest w ostatnim miesiącu ciąży. Dawid dostaje pracę na statku zacumowanym w gdyńskim porcie, gdzie opowieść zaczyna się rozkręcać… i tyle, więcej nie powiem. Zdradzę jeszcze, że książka podzielona jest na dwie części, Lato i Zimę, a druga część jest hardcorowa. 
5. Przyznam, że brzmi to naprawdę intrygująco! Zwłaszcza tytuł jest bardzo tajemniczy. Czy mógłby Pan zdradzić, na którym etapie tworzenia książek nadaje im Pan tytuły? Od samego początku wie Pan, jak nazwie powieść, czy też pomysł pojawia się później? 
Do tej pory wiedziałem od razu, jaki będzie tytuł. Nie wiem jeszcze, jak nazwę kolejną opowieść o Bulwakach, ale to odleglejsza przyszłość. Dopiero niedawno zdecydowałem, że powstanie. Najpierw chciałbym wydać Małego Kapcia, mam nadzieję, że niebawem, ale to już nie ode mnie zależy. Potem WpływKolor Ognia, te dwie też już są napisane. Po nich powstanie coś, co męczy mnie od jakiegoś czasu, ale o tym na razie cicho. 
6. Dlaczego tak Panu zależy, aby Mały Kapeć pojawił się pierwszy, skoro WpływKolor Ognia są już gotowe? Czy kryje się za tym coś szczególnego, a może po prostu tak Pan zaplanował i już? 
Nie zależy mi na kolejności. Wpływ łączy się z Małym Kapciem, dotyczy jednego tematu, ale można będzie czytać obie książki niezależnie. Po prostu najbardziej gotowy jest Mały Kapeć i już od dawna czeka w wydawnictwach, które jak na razie boją się tematu i mojego stylu. O kontaktach z nimi i „świetnych” propozycjach wydawniczych trzeba by osobnej rozmowy. 
Powieści Wpływ i Kolor Ognia już powstały, ale muszę nad nimi jeszcze trochę popracować. Jednak wszystko się może zdarzyć i jeśli wydawnictwa dalej będą kręciły nosem i tak bały się Małego Kapcia, to kolejność pewnie się zmieni. Albo sam założę wydawnictwo, a co. Jak by nie było, wcześniej czy później ukaże się wszystko. 
7. Tego Panu życzę z całego serca! Zdołał Pan już przekonać do siebie czytelników, dlatego myślę, że i z wydawnictwem w końcu się uda. Tymczasem proszę opowiedzieć co nieco o pracy twórczej. Jak to u Pana wygląda? Ma Pan harmonogram dnia, według którego działa? Ulubioną porę na pisanie? W jakich warunkach pracuje się Panu najlepiej? 
Mam szczęście mieć swoje biuro dwa piętra niżej od mieszkania, idealny kąt do pracy. Nie mam harmonogramu, piszę w każdej wolnej chwili. Najchętniej zajmowałbym się tylko tym, ale trzeba zarabiać. I jest jeszcze rodzina. 
Najlepiej pisze mi się w nocy. Mój mózg trybi najefektywniej między 21 a 2 w nocy. Cisza, spokój, odpowiedni nastrój. I jeśli żyłbym z pisania, to właśnie w takich godzinach bym pracował. 
8. Czyli nocny marek z Pana! Podziwiam, bo ja o tej porze już chrapię w najlepsze 🙂 Czy jest coś, co sprawia Panu trudności w trakcie pisania? I jak radzi Pan sobie w takich momentach? 
Największym problemem jest czas. Zawsze upierdliwie przyśpiesza, kiedy tylko siadam do tekstu. Godzina w odczuciu jest jak dziesięć minut. Potworne. 
9. I mimo wszystko nie ma Pan wyrzutów sumienia wiedząc, że funduje Pan to samo swoim czytelnikom? 🙂 Z zapartym tchem śledzą losy Tomasza i Bulwaków, a po chwili orientują się, że godzina 19 zmieniła się w 23! 
Nie mam wyrzutów ani trochę. Za to czuję ogromną satysfakcję 🙂 
10. I słusznie! Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Powoli zbliżamy się do końca, ale nie byłabym sobą, gdybym nie zadała kilku pytań z nieco innej beczki. Gdyby miał Pan do dyspozycji pięć słów, aby opisać siebie, swoją osobowość – jakie byłyby to słowa? 
Kurczę, teraz mi Pani zadała pytanie. 
Prosty myślowo, naspidowany wytrwały marzyciel 🙂 
11. Nie obiecywałam, że będzie łatwo! Do którego bohatera książkowego jest Pan najbardziej podobny? Dla utrudnienia – nie może to być postać z Pana książek 🙂 
O kurczę, bo ja wiem, pierwszy przyszedł mi do głowy Martin Eden Jacka Londona i Randle McMurphy z Lotu nad kukułczym gniazdem Kena Keseya. Coś pomiędzy 🙂 
12. Tomasz z Metalowej Dolnej czuł się dobrze w czterech piwnicznych ścianach, wśród hantli, sztang i ławek. Sentymentem darzył również stadninę teściów. A czy Pan ma swój azyl? Jakieś szczególne miejsce, do którego lubi Pan się udać od czasu do czasu? 
Przed laty, kiedy byłem kawalerem uciekałem na dziką plażę nad Zalewem Wiślanym. Teraz coraz więcej tam ludzi, ale jeszcze w 2008 roku można było latać na golasa. Pryskałem tam kiedy tylko mogłem. Ależ tam było cicho i pięknie. Rozbijałem namiot albo spałem pod gołym niebem. Tam są najpiękniejsze zachody słońca. Nic tak nie pasuje do zachodu jak ogień i wino. A rano jajecznica z ogniska i kawa. Na tej plaży i w okolicy toczy się akcja w Kolorze Ognia
Teraz, podobnie jak Tomek, uciekam na siłownię. Częściej jednak do biura, najchętniej w wymyślony świat. 
13. Czy zechciałby Pan podzielić się z czytelnikami jakąś zabawną anegdotą z przeszłości? 
Zabawne były początki przygody z pisaniem. Wpadłem na pomysł, protoplastę Koloru Ognia i zacząłem pisać. A że nie miałem żadnego doświadczenia, pisałem tak, jak uważałem za słuszne, pewien, że tworzę właśnie arcydzieło literackie. Najzabawniejsze, że otwarcie mówiłem, że to będzie coś. Pisałem tę książkę dwa lata i, rzecz jasna, nie było to arcydzieło, tylko bełkot. Ale wtedy, jeszcze nieświadomy, dałem to coś do przeczytania kilku osobom i oczywiście zrobiłem z siebie idiotę, a tym osobom świństwo, bo męczyły się potwornie, jak tu mnie nie urazić. Niektórzy zaczęli mnie unikać. Nie ma się co dziwić. 
Jakiś czas temu zerknąłem na tą pierwszą prawersję Koloru Ognia i przeżyłem flashback tamtego wstydu. Już lepiej byłoby pierdnąć publicznie 🙂 
14. Człowiek uczy się na błędach! To wstydliwe wydarzenie summa summarum przyniosło wspaniałe rezultaty, jak choćby Metalowa Dolna – z pozostałymi zapoznam się, mam nadzieję, już wkrótce. Myślę, że cena za tamtą lekcję jest do przełknięcia 🙂 Czas na ostatnie pytanie. Kierując się własnym doświadczeniem, jakich rad udzieliłby Pan osobom, które planują napisać własną książkę? 
Dzięki napisaniu tej pierwszej fatalnej książki zdobyłem pewne doświadczenie. Ponieważ czytając o tym, jak powinno się pisać, dobrze już wiedziałem i rozumiałem, o co w tym chodzi. To samo polecam początkującym. Najlepiej zacząć od napisania opowiadania na kilkadziesiąt stron. Na jakikolwiek temat. Nikomu tego nie pokazywać rzecz jasna, nawet jeśli się uważa, że to piękne, cudowne i fantastyczne zarazem. Najlepiej uczyć się na cudzych błędach 😉 
Po skończeniu opowiadania sięgnąć po książki o pisaniu. Mnie pomogły: Galeria złamanych piór Feliksa Kresa, Jak pisać? Pamiętnik rzemieślnika Stephena Kinga oraz Galeria dla dorosłych Feliksa Kresa. Najlepiej w tej kolejności. 
Napisane opowiadanie pozwoli zrozumieć czytane rady. Ocenić, co się zrobiło dobrze, a co źle. Jeśli pojmie się i wyczuje, o co chodzi w pisaniu, do tego ma się coś ciekawego do powiedzenia i oryginalny styl, to jesteśmy w domu 🙂 
Bardzo dziękuję Panu za ciekawą i pouczającą rozmowę. A także za szczere i wyczerpujące odpowiedzi. Życzę samych sukcesów na polu wydawniczym oraz w życiu prywatnym. Z niecierpliwością oczekuję na kolejne powieści, które wyjdą spod Pańskiego pióra. 
Cała przyjemność po mojej stronie 🙂



A teraz niespodzianka! Na moim fanpage’u ogłosiłam KONKURS, w którym do wygrania jest papierowe wydanie Metalowej Dolnej z autografem od autora. Każdy uczestnik prócz szansy na wygranie papierowego egzemplarza, otrzyma również e-booka. Gorąco zachęcam do udziału w konkursie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *