Mira Gross to nie tylko pseudonim artystyczny stworzony na potrzeby wydania książki. To osobowość. Temperament. Zmysłowość. Garść pikanterii. Pod wymyślonym imieniem i nazwiskiem skrywa się autorka, w której pewnego dnia „obudziła się” Mira i skłoniła do napisania erotyku. Kim jest i dlaczego nie chce ujawnić swojej prawdziwej tożsamości? Tego nie mogę wam zdradzić. Uszanujmy decyzję autorki – z pewnością ma ważne powody – i odłóżmy na bok zgadywanki. Tym bardziej, że przychodzę do was ze świeżutkim wywiadem. Na 14 pytań odpowiada nie kto inny, ale właśnie Mira Gross.
Wkrótce nakładem wydawnictwa Inanna ukaże się Twoja książka pt. „Tylko seks”. Co skłoniło Cię do napisania erotyku?
Ciekawość, zdecydowanie to ona skłoniła mnie do tego, by napisać coś innego, mocniejszego. Sceny seksu zawsze mnie przerażały, bałam się ich, aż pewnego dnia postanowiłam spróbować. Dziś wiadomo, że się udało. Już teraz dodam, że to nie będzie jedyna taka próba
Nie boisz się? Wiemy przecież, że erotyki czy romanse nierzadko wywołują kontrowersje. Jedni je wyśmiewają, inni krytykują, jeszcze inni przechodzą obok nich obojętnie. Oczywiście nie brakuje też osób, które uwielbiają ten gatunek.
Ilu ludzi, tyle opinii. Już mnie to nie rusza! Owszem, ktoś pewnie stwierdzi: „Łatwo jej tak mówić, bo ukrywa się pod pseudonimem”. Ale pseudonim nie jest związany z moimi obawami przed krytyką, bo do niej się już przyzwyczaiłam podczas wydawania poprzednich książek. Pseudonim jest parasolem ochronnym przed światem, w którym na co dzień się obracam, a który nie jest otwarty na tego typu literaturę.
Amerykański pisarz Jeffery Deaver w jednym z wywiadów został zapytany, czy nie myślał o porzuceniu pisania, kiedy pierwsze powieści zostały uznane za nieudane. Oto jego odpowiedź:
Z pisaniem jest trochę jak z produkcją samochodów, nie ma w tym nic magicznego. Jeśli firma wypuszcza model, w którym coś jest nie tak, ludzie go nie kupują. Dlatego musi się zastanowić, co zmienić, aby kolejny został kupiony. I tak właśnie podszedłem do problemu, zastanowiłem się, co było nie tak z moimi pierwszymi książkami i starałem się to zmienić. Ale nigdy nie myślałem o tym żeby przestać.
Czy Mira Gross myśli podobnie jak Jeffery Deaver? Jeśli czytelnicy uznają „Tylko seks” za słabą książkę, zamierzasz stworzyć kolejny erotyk, eliminując słabe punkty? Czy wrócisz do wcześniejszych gatunków?
Pisanie to nałóg i jest coś w tym, że z każdą książką chcemy być lepsi. Nie lubimy osiadać na laurach. Podobnie jest z moim „wejściem” w gatunek erotyki. Ciekawość, chęć sprawdzenia się i ambicja. Coś, co nie pozwala przestać, póki tego nie zrobisz. Dziś wiem, że kilka scen inaczej bym napisała, ale nie żałuję, że zostały one w tym przekazie. Zawsze to dla mnie furtka, by następnym razem wykazać się jeszcze bardziej. I w gatunku erotycznym, i w innych, bliższych mojemu prywatnemu „ja”.
Jak przebiega u Ciebie proces pisania książki? Zaczynasz od stworzenia szkicu fabularnego, czy idziesz „na żywioł”, nie trzymając się sztywno planu?
Wydaje mi się, że trudno byłoby stworzyć sztywny plan. Ja pozwalam sobie na zmiany, choć są elementy, których trzymam się od początku do końca. W życiu prywatnym nie lubię nudy, więc i podczas pisania trzeba pozwolić bohaterom na różnego rodzaju „wyskoki”. Przecież my sami nie chcielibyśmy, aby ktoś stworzył dla nas plan, nawet jeśli miałby być on idealny. Patrząc z tej perspektywy, jestem otwarta na ekscesy, jakie proponują bohaterowie.
A jak to jest z zakończeniem? Znasz je i dążysz do niego od samego początku, czy dajesz bohaterom na tyle swobody, że sami je kształtują?
Wypadałoby powiedzieć, że to ja rządzę, ale w pisaniu tak nie ma. Wielu autorów zresztą mówi o tym w wywiadach i nie mogę się nie zgodzić. Kiedy człowiek tworzy powieść, całkowicie zanurza się w fabule. Bohaterowie są przyjaciółmi, którym autor pozwala układać sobie życie według ich potrzeb. Owszem, mam jakieś wizje zakończenia, ale nie są one zamknięte w sztywne ramy.
Czy coś sprawiło Ci trudności w trakcie tworzenia erotyku? Łatwo jest pisać o seksie? A łatwiej o seksie czy o miłości?
Pisanie o seksie najpierw mnie przerażało, ale po kilkunastu tysiącach znaków stało się jakby naturalne. Oddzieliłam postać Miry od wcześniejszej, która tworzy zupełnie inne książki, i chyba to było kluczem do sukcesu. Czy łatwiej jest pisać o seksie, czy o miłości? No i tu mnie zagięłaś. Prywatnie uważam, że jedno z drugim się łączy, ale idąc za współczesnym światem, chyba należy patrzeć oddzielnie na te kwestie. Pisanie o miłości, opowiadanie o motylach w brzuchu i rumieńcach jest chyba ławiejsze niż przeplatanie w tekście kutasów, penisów i fallusów.
A właśnie! Co z nazwami intymnych części ciała? W słowniku chyba nie uświadczymy zbyt wielu synonimów… (śmiech).
I tu byś się zdziwiła. Może nie słownik, ale fora internetowe aż kipią od różnych nazw. I choć niektóre śmieszą, to kutas, penis czy ch∗∗ wiodą prym w gatunku. Gorzej z kobiecymi genitaliami. Tutaj pełno wagin, wilgotnych szparek czy innych muszelek.
Co pomaga w pracy twórczej?
Słownik wyrazów bliskoznacznych i słuchawki. Nie mówię, że muzyka, bo wcale nie musi jej być, tylko sam fakt wyciszenia od świata zewnętrznego.
Czy według Ciebie istnieje coś takiego jak wena? A może to zjawisko (czy raczej jego brak) wymyślono, by autorzy mogli usprawiedliwić lenistwo lub brak pomysłu?
Według mnie wena powinna zostać zastąpiona słowami ciężka praca. Bo to właśnie dyscyplina i samozaparcie prowadzą do osiągania wyznaczonych celów. Owszem, potrzebny jest też pomysł, ale w moim wypadku mam wrażenie, że to zasługa wybujałej wyobraźni, która wszędzie widzi materiał na książkę. Wystarczy dodać tylko coś od siebie i spisać.
Skoro już jesteśmy przy dyscyplinie… Pracujesz nad książkami o ściśle wyznaczonych porach, czy raczej praca twórcza jest wypadkową spontanicznych decyzji i możliwości czasowych?
Z racji obowiązków dnia codziennego piszę zazwyczaj nocą. Potrafię nie spać, byle tylko dopisać to, co właśnie mówią mi w głowie bohaterowie. Noc wpływa też na mnie kojąco. Brak hałasów za oknem i ciemność, którą mąci jedynie światło płynące z ekranu laptopa.
Wróćmy jeszcze na moment do Twojej książki. Gdybyś miała porównać „Tylko seks” do utworu muzycznego, który najbardziej odzwierciedlałby tempo historii i emocje, jakie wywołuje ona u odbiorcy… Cóż to byłby za utwór?
Cholera, to naprawdę trudne pytanie! Wspominałam tylko, że zakładam słuchawki. A teraz mam udzielić odpowiedzi z mojej najsłabszej dziedziny, jaką jest muzyka (śmiech). Nie jestem orłem w tym temacie, ale stawiam na Pitbulla i Hotel room service. Dlaczego? Bo tempo akcji nie zwalnia, a czytelnik chce zrozumieć zachowanie bohaterów.
Jakich pisarzy, szczególnie polskich, cenisz sobie najbardziej?
Trudno wymieniać ich z nazwiska, bo w moich kryteriach mieści się naprawdę wiele osób. Są to ci, którzy zawzięcie realizują się w swojej dziedzinie i mimo powszechnego zjawiska hejtu z uśmiechem brną dalej.
Którą książkę przeczytaną w ostatnim czasie poleciłabyś czytelnikom?
Może to dziwnie zabrzmi, ale dopiero po napisaniu własnego erotyku wzięłam się za książki innych twórców. Rynek polskich autorów piszących w tym gatunku jest dość ubogi, dlatego poszerzyłam zbiory o romanse. Tutaj prym dla mnie wiedzie K.N. Haner, która widać dobrze czuje się w tej dziedzinie. Mieszane uczucia mam w stosunku do Blanki Lipińskiej, bo jednak gwałt jest dla mnie gwałtem, a nie dominacją, ale chyba to jej spojrzenie na „ludzkość” pomogło mi uwierzyć, że „Tylko seks” znajdzie grono zwolenników. Ona pokazuje, że to facet jest górą, a ja obalam ten stereotyp.
Wracając do pytania, ciężko mi wybrać jedną książkę z niedużego dorobku poznanych przeze mnie autorek. Bo i „Gordian”, i „Ilias”, i „Drwal” – powieści trzech różnych polskich autorek – były dość dobre i wciągające.
Ostatnie pytanie nie może być łatwe (śmiech). Jakich pytań wolałabyś uniknąć w kolejnych wywiadach? Oczywiście poza tymi dotyczącymi Twojej prawdziwej tożsamości.
Te dotyczące tożsamości już mnie irytują. Gdy tylko część osób dowiedziała się o pseudonimie, na fanpage zaczęły spływać wiadomości, których celem było odgadnięcie, kim tak naprawdę jest Mira Gross. Aż ciężko uwierzyć, że tak trudno uszanować czyjąś decyzję, ale cóż, najwyraźniej nie każdego zamiast prawdziwych personaliów autora interesuje sama książka.
Co do innych problematycznych pytań… Mam coś takiego, co nie pozwala mi myśleć o trudnościach. Uznaję, że ich nie ma i wszystko jest możliwe, chociaż na pewno znajdą się pytania, które pozostawią po sobie niesmak. Na pewno to te czysto prywatne, bo, jak sama tłumaczę, Mira Gross to moje alter ego – i tego się trzymajmy.
Bardzo dziękuję za rozmowę i udzielenie mnóstwa ciekawych odpowiedzi na pytania. To była dla mnie czysta przyjemność!
Również dziękuję i polecam się na przyszłość.
Mira Gross zadebiutuje w gatunku erotycznym już 14 lutego. Mam nadzieję, że na razie chociaż trochę zaspokoiłyśmy waszą ciekawość. Po więcej zapraszam na autorski profil autorki. Korzystając z okazji, chciałabym również zachęcić do zapoznania się z innymi wpisami z cyklu 14 pytań do autora.
Przyznam, że steonilam od erotyków. Natomiast Twój wywiad i wypowiedzi autorki na temat jej pracy, pisania i nowej książki, naprawdę mnie zainteresowały. Niewykluczone więc, że po wielu latach sięgnę po ten gatunek erotyku. Może to będzie akurat najnowsza powieść pani Miry Gross?
Nie namawiam na siłę, ale może warto się przełamać i spróbować? Czasem ludzie unikają różnych rzeczy, a potem pytają sami siebie, czemu tak długo to trwało 😀
Trochę odniosłam wrażenie, że autorka przyjęła pseudonimem i nie przyznaje się, kim jest, bo się wstydzi tego, że napisała erotyk. Cóż, nie moje małpy i nie mój cyrk, wiem, że nie przeczytam, bo erotyków nie znoszę jak większość osób wizyt u stomatologa.
Raczej nie sięgnę po tę książkę, bo to zupełnie nie moje klimaty.
Ciekawe pytania, jeszcze ciekawsze odpowiedzi. Na ten moment nie wiem czy sięgnę po tę książkę.
Książki jak narkotyk
Nie spotkałam się jeszcze z twórczością tego autora, ale czuję się zachęcona. 🙂
Szacunek dla autorki za sięgnięcie po temat, który początkowo wzbudzał w niej uczucie strachu. Domyślam się, że pisanie o intymnej sferze życia nie należy do najłatwiejszych. I muszę potwierdzić: słownik synonimów to niezbędnik każdej osoby „pracującej słowem”:) .
Też tak uważam. Bez słownika ani rusz! 😉
Dobry wywiad. Ciekawe obserwować jak ten gatunek rozwinął się w Polsce w ostatnich latach.
Dziękuję! Rzeczywiście jest to gatunek, który wciąż się u nas rozwija. Myślę, że powstają coraz ciekawsze książki poruszające tę tematykę. Nie każdy lubi sięgać po tego typu literaturę, ja też przełamałam się całkiem niedawno, ale nie żałuję. 😉
Bardzo ciekawy wywiad. Przeczytałam z przyjemnością 🙂
Bardzo, bardzo dziękuję, miło słyszeć, że wywiad sprostał oczekiwaniom czytelnika! 😊