Nieczęsto zdarzało się, żeby ten czterdziestolatek wzbudził zainteresowanie przechodniów, żeby ten szczupły, lekko siwiejący brunet kogokolwiek zaintrygował, musiałby chyba walić dzidą w tarczę i śpiewać rytualną pieśń (…).
Cóż… mnie bardzo zaintrygował! Nadkomisarz Jarosław Pater, pierwszoplanowy bohater Alei samobójców, jest osobą małomówną, skrytą i ma fisia na punkcie poprawności językowej. Ta ostatnia przypadłość wzbudziła we mnie szczególny rodzaj uwielbienia. Również należę do grupy ludzi, których błędy wprawiają w stan irytacji i oburzenia. Ja jednak, w przeciwieństwie do Patera, nie jestem absolwentką filologii polskiej.
Wracając do nadkomisarza – to typ samotnika. Mieszka w falowcu na gdańskim Przymorzu, w mieszkaniu wymagającym gruntownego remontu. Z którym to jednak zwleka, bo od kiedy rzuciła go żona, żadna kobieca noga tam nie postała. Pater zmian w tym względzie nie przewiduje. Z lekka zgorzkniały, ale nie gburowaty czterdziestolatek regularnie odwiedza salon bukmacherski. Tam, wśród ludzi, którzy go nie znają, czuje się komfortowo. Anonimowość go cieszy. Dla mnie tak całkiem anonimowy już nie jest – oczyma wyobraźni widzę miejsca, w których bywa, budynek, w którym mieści się jego mieszkanie. Kojarzę te okolice! W końcu trochę już w Gdańsku mieszkam i orientuję się.
Pewnego dnia Pater otrzymuje telefon od współpracownika, W luksusowym Domu Seniora „Eden” na Rozewiu doszło do zagadkowego morderstwa. Jeden z pensjonariuszy znaleziony został na na podłodze ze sklejonymi palcami u rąk, tworzącymi coś na kształt rombu. Mężczyzna został też oskalpowany! Nadkomisarz pojawia się na miejscu zbrodni i rozpoczyna śledztwo. Pierwszy trop prowadzi do innego mieszkańca „Edenu”, emerytowanego profesora Czekańskiego, specjalisty od ran symbolicznych, chirurgii rytualnej i sekt. Profesor był przyjacielem zamordowanego i prawdopodobnie widział go jako ostatni. Jego zeznania są więc kluczowe. Niestety, okazuje się, że Czekański zniknął bez śladu. Dodatkowo na miejscu zdarzenia pojawia się ABW i Pater zostaje odsunięty od śledztwa. Jednak zawzięty nadkomisarz nie daje się tak łatwo zbyć i rozpoczyna własne, nieoficjalne dochodzenie. Czy uda mu się rozwikłać zagadkę śmierci Ryszarda Maziarskiego? Jakie przeszkody napotka na drodze do prawdy?
Prócz głównego bohatera, który dość szybko zyskał sobie moją sympatię, podobał mi się sposób poprowadzenia akcji. Fabuła jest skonstruowana w taki sposób, by nie zdradzać zbyt szybko wszystkich szczegółów, Autorzy dają czytelnikowi okazję do główkowania. Poszczególne wątki zazębiają się, tworząc spójną całość. Z każdym rozdziałem pojawia się coraz więcej okoliczności. A także wiele nowych ciekawostek o osobowości Jarosława Patera – o jego spojrzeniu na życie, metodach działania. Motyw życia osobistego nadkomisarza jest dobrze wkomponowany w całość i nie odrywa zbytniej uwagi od głównych wydarzeń.
Niewątpliwie dużym atutem tego kryminału są dialogi – często wywołujące szeroki uśmiech. Patera cechuje duże poczucie humoru, choć momentami dość osobliwe. Jak to bywa u zgredowatych funkcjonariuszy policji. Dynamiczna, trzecioosobowa narracja też niejednokrotnie wprawia w dobry nastrój. Pełno tu odniesień ze świata książek, filmów i muzyki. Dowcipne opisy sytuacji dnia codziennego zapadają głęboko w pamięć. Jak chociażby ten…
O siódmej rano Pater poczuł czyjeś dłonie na skroniach. Nie były to dłonie pielęgniarki ze snu. Były to ręce rubisty Ogniwa Sopot, miażdżące w stalowym uchwycie skronie policjanta niczym owalną piłkę, która za chwilę miała zostać wprowadzona do formacji młyna.
Trzeba przyznać, że autorski duet Krajewski – Czubaj jest niezwykle pomysłowy. Ciekawi mnie, czy ci panowie często miewają kaca. Porównanie, według mnie, niezwykle trafne (chociaż kaca miałam tylko raz w życiu – taaak… wiem, trudno uwierzyć, co?).
Podsumowując, Aleja samobójców to naprawdę dobra książka! Jej przeczytanie nie zajęło mi dużo czasu… albo po prostu nie zwróciłam na to uwagi. ☺To wciągający i trzymający w niepewności kryminał, który został dobrze przygotowany również pod względem merytorycznym. Wydarzenia tu opisane są ciekawe i nieraz bardzo realistyczne. Do lektury zachęca również forma – rodzaj dziennika czy też zapisków ze śledztwa. Choć nie ma tu krwawych jatek, brutalnych scen (z wyjątkiem opisu zamordowanego), nudą tu nie wieje. Jeśli lubicie kryminały policyjne i śledztwa, w których istotny może być każdy szczegół, to Aleja samobójców będzie dobrym wyborem.
- Tytuł: Aleja samobójców
- Autor: Marek Krajewski, Mariusz Czubaj
- Wydawnictwo: W.A.B
- Rok wydania: 2008
- Liczba stron: 282
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam, bo polskie organizowanego przez Poligon Domowy.