bookolaż

Bookolaż – Jak przetrwać upalne lato?

Przez na 16 czerwca 2019
Bookolaż, Jak przetrwać upalne lato

Nie znoszę upałów! Kiedy byłam dzieckiem, czekałam na lato z utęsknieniem, a teraz… Marzę, by ktoś wynalazł jakieś Panaceum. bo żar lejący się z nieba jest moim największym wrogiem. Brrrr… Lato jest niczym Sezon na śmierć. Ani chwili wytchnienia. Oddałabym wszystko,  może poza moimi książkowymi zbiorami, byle tylko nad moją głową zawisło Inne niebo. Niestety podejrzewam, że z całej mojej Palety marzeń to jedno pozostanie niespełnione. Taka szkoda!

Mój organizm nie radzi sobie z wysokimi temperaturami. Kiedy w prognozie pogody wybrzmiewa słowo „upał”, nasuwa mi się jedno skojarzenie: Potop. I wcale nie szwedzki! Ja wszystko rozumiem – jest lato, musi być słonecznie, ale bez przesady. Nie trzeba od razu popadać w skrajności. Skoro jednak nie mam wpływu na pogodę, należałoby poszukać Schronienia. Od razu przychodzi mi na myśl Wyspa Mgieł albo Jezioro Cieni. Brzmi dość… chłodno. Problem jest jeden – nie mam pojęcia, jak tam trafić. Mogłabym kogoś zapytać o drogę, ale kogo? Władczynię mroku? A może Władcę ciemności? Czy aby na pewno Mrok ma coś wspólnego ze skrawkiem cienia albo mgłą? 
Co w takim razie robić? Chłodzące napoje, zimny prysznic – to sposoby tylko na chwilę. Rozebrać się już bardziej nie mogę. Pozostaje chyba tylko zaszyć się w piwnicy i delektować się kolejnymi stronicami wciągających powieści, których akcja toczy się zimą. A jak ktoś mnie zmusi do wyjścia na ten skwar, to chyba popełnię Do trzech razy śmierć i tyle z tego będzie. No może nie do trzech, bo Tylko żywi mogą umrzeć, a jak się już raz umrze, to na pewno nie jest się żywym… 
Tak czy owak mam jedno malutkie marzenie: Oby w piekle podawali piwo. Bo tak sobie myślę, że prędzej czy później będę musiała jednak wyściubić nos z tej cholernej piwnicy. A samobójców to chyba nigdzie indziej nie przyjmują. ☺

Czytaj Dalej

bookolaż

BOOKOLAŻ – Współlokatorka? Nigdy w życiu!

Przez na 20 czerwca 2017
bookolaz, wspollokatorka
Pamiętam dzień, w którym zdecydowałam się przyjąć po swój dach Lokatorkę. Miał to być Najpiękniejszy dzień mojego życia! Wiadomo, dodatkowy zastrzyk gotówki za wynajem, pomoc w utrzymaniu porządku w mieszkaniu… Takie okazje nie trafiają się codziennie. Dziś myślę: I całe szczęście! Mam wrażenie (no dobra, wiem to na pewno ☺), że moja Decyzja była nieprzemyślana, a ja – zwyczajnie naiwna. Prawdę powiedziawszy, gdybym teraz stała przed podobnym Dylematem, to zamiast zastrzyku gotówki wolałabym już dostać Zastrzyk śmierci. Przynajmniej nie musiałabym się użerać z jakąś wredną małpą! 

Pierwszym Grzechem Genowefy było gadulstwo. Ach, co to była za Papla! Często zastanawiałam się, czy ona w ogóle wie, że buzię da się zamknąć. Po kilku miesiącach byłam pewna, że nie ma o tym zielonego pojęcia. A ja musiałam żyć dalej, bogatsza o milion cennych Informacji. Na przykład Dlaczego zebry nie mają wrzodów albo jak Muchy chodzą po mózgu. No naprawdę… ręce i nogi opadały.
Druga przypadłość współlokatorki dotyczyła gości… Genia miała ich jednocześnie trzech lub czterech i żaden nie wiedział o istnieniu pozostałych. Moja rola była prosta – miałam nikomu nie wspominać, jaka jest Niewygodna prawda. Oczywiście niewygodna nie była dla samej Genowefy, której półka już uginała się pod ciężarem kolejnych łupów. Wtedy właśnie pomyślałam sobie, że Gorzej być nie może
A jednak! Ciśnienie porządnie mi skoczyło, kiedy Genia w nowiutkiej wykładzinie w przedpokoju zrobiła dziurę. Butem, a dokładnie szpilką na dziesięciocentymetrowym, metalowym obcasie. Po tym incydencie miałam ochotę zadać jej Do trzech razy śmierć, ale się powstrzymałam. W więzieniu byłoby mi trudno żyć zgodnie z obranym motto. Carpe Diem czy jakoś tak. Za kratkami przecież wszystkie dni wyglądają tak samo. Bez sensu.
Przyszedł jednak taki moment, kiedy moja niechęć do Genowefy osiągnęła Apogeum. Któregoś dnia otworzyłam swoją Szafę z nadzieją znalezienia tam czegoś sensownego do odziania na randkę. Nie zdążyłam jednak wyobrazić sobie miny ukochanego na widok mojej kreacji… I słusznie, bo do spotkania nie doszło! Genia skutecznie unieszkodliwiła mnie za pomocą ciężkiej, metalowej deski do prasowania, która wypadła z szafy wprost na moją stopę. Kiedy mój mały palec zmieniał Barwy z czerwonego na fioletowy, a wreszcie siny, sypałam w przestrzeń wiązanką mocno niecenzuralnych Słów. Do dziś nie mam pojęcia, co strzeliło tej małpie do głowy, by wkładać deskę do szafy w ten sposób. Wiem za to, ile wulgaryzmów zdołały usłyszeć Sąsiadki – po tym zdarzeniu długo jeszcze miały to wypisane na twarzach. Tamtego Feralnego poniedziałku długo nie zapomnę. Żeby dotrzeć do postoju taksówek, skakałam na jednej nodze przez całe osiedle w centrum Warszawy. Dla wielu stanowiłam lepszą atrakcję niż pokaz sztucznych ogni na Placu Defilad. Na pogotowiu dowiedziałam się, że palec jest pęknięty, gipsu nie ma co zakładać, a ból może utrzymywać się nawet kilka tygodni. Cudownie! 
Genowefa potrzebowała cudu, by nie stać się ofiarą Zabójstwa z premedytacją. Ponieważ cudów nie przewidywałam, postanowiłam po prostu okazać jej miłosierdzie. Niech dziewczyna wie, czym jest Cudowna moc miłości. Zamiast siekierą w łeb, dostała termin wyprowadzki, do którego musiała się dostosować. A kiedy ten dzień wreszcie nadszedł, pożegnałam ją trzema słowami: Do zobaczenia nigdy
Oczywiście w myślach… Chociaż myślę, że to bez znaczenia, bo wyraz mojej twarzy nie pozostawiał wątpliwości. Nigdy więcej współlokatorek! A wy? Mieliście kiedyś współlokatora? Przeżył?

Czytaj Dalej

bookolaż

Bookolaż – Jak zwalczyć epicki weltszmerc w głowie i napisać coś mądrego na bloga?

Przez na 6 marca 2017
weltszmerc, pustka, blogowanie

Czasem jest tak, że chciałoby się opublikować na blogu coś super-hiper-ekstra fajnego. Wpis, który rzuci czytelników na łopatki, zaskoczy ich, dzięki niemu doznają Olśnienia. A jak nie olśnienia, to chociaż odpoczynku od wszechobecnego internetowego bełkotu. Nie mów, że nie chciałbyś chociaż raz poczuć, że Tylko ty możesz uratować ludzkość. Dobra, nie to nie!  Ale ja tak chcę! Pytanie tylko, co zrobić, kiedy w głowie szaleje Pustka? No właśnie, co? Jak zwalczyć epicki weltszmerc w głowie i napisać coś mądrego na bloga? Mam kilka pomysłów…

Można na przykład zainspirować się słowami piosenki Kabaretu Starszych Panów (tytuł: Weltszmerc) i komuś W mordę dać. Najpierw jednak warto sobie przekalkulować, czy to Ryzyko się opłaci. Bo można kogoś Uderzyć w czułe miejsce, oczywiście, że można. A potem – zamiast cieszyć się z Inspiracji na każdy dzień roku – lizać rany po konfrontacji z kilkoma łebkami, którzy akurat byli w pobliżu i postanowili wesprzeć swojego kolegę. Chociaż … najważniejsze, że będzie o czym pisać, nie?
Czasami lepiej zastosować inną, mniej radykalną Metodę. Istnieje taki popularny Złodziej czasu, zwany twarzoksiążką. Są też inne – szybki gram czy pstryk czat. Wiele osób zaleca wyłączenie ich podczas pisania tekstu. Że niby rozpraszają, więc wyloguj się i Nigdziebądź. Ha! Więc ten jeden jedyny raz się nie wyloguj, tylko skroluj, skroluj, skroluj, skroluj, skroluj… aż wreszcie będziesz gdzieś. W rajskiej dolinie wśród zielska, w toalecie jakiejś panny, która do lustra stroi głupawe miny z dziubkiem. Nieważne gdzie. Byle nie w ciemnej… dolinie.
Można również zamiast popularnej mapy myśli stworzyć jakąś inną mapę, a potem umieścić ją na blogu. Mapę marzeń, mapę tajemnic, mapę celów, mapę skarbu, mapę porażek roku… wybierz sobie dowolny. A jak masz naprawdę dużo czasu, to może to być Mapa samochodowa 1:650 000. Nie ograniczaj się! Kto wie, czy twoje dzieło nie wzniesie cię na wyżyny sukcesu. Grunt to optymizm
Najlepiej jednak poszukać W sieci wpisów innych blogerów, którzy borykali się z epicką próżnią w głowie (albo tylko sobie gdybali na ten temat). Mam dziwne Przeczucie, że do najbliższego wtorku powstanie takich tekstów co najmniej kilka… Póki co możesz zajrzeć do:

Ci blogerzy, tak jak ja, należą do fejsbukowej grupy Blogi KOT – Komiczne Odważne Twórcze. Owa grupa skupia pozytywnych wariatów z poczuciem humoru i dystansem (do siebie i wszystkiego innego). I choć w nazwie naszej społeczności widnieje kot, wcale Nie chodzi o to by człowiek miał kota w domu, a przede wszystkim w głowie! 
Temat niniejszego bookolażu to wynik naszej wspólnej grupowej akcji. Jeden temat, wiele różnych wpisów. Coś na zasadzie Różne sposoby na wredne choroby. Mam nadzieję, że moje rady okażą się pomocne w zwalczaniu epickiej próżni w głowie. A jeśli nie moje, to pozostałych blogerów. Życzę pomyślności pomysłności!

Czytaj Dalej

bookolaż

Bookolaż – Czerwone gardło

Przez na 21 stycznia 2017
bookcollage, red throat, sickness
To nieprawda, że Kobiety wzdychają częściej. A przynajmniej nie w sezonie grypowym. Gdy za oknem szaleją Wirusy, nagle większość mężczyzn przeistacza się w jęczące Upiory. Sapią, prychają i nieustannie marudzą. Niektórzy mówią, że faceci nie chorują – oni toczą Walkę o życie. Można powiedzieć, że się z tym zgadzam. Dodam, że u faceta stan chorobowy to nic innego jak Stan terminalny. Dzieli się on na trzy fazy: Chory, chorszy, trup.  

Chory – czyli Mężczyzna na balkonie. Jest na tyle chory, by nie pamiętać Drogi do drzwi wyjściowych z mieszkania. Ani do Pracy. I jednocześnie na tyle zdrowy, by kojarzyć, gdzie jest balkon. Tam ukradkiem zaciąga się fajkiem i rozmyśla nad tym, jakie to Papierosy są boskie. Bo prawdopodobnie to jego Ostatni papieros. A może przedostatni… albo przedprzedostatni.
Chorszy – czyli Mężczyzna w oknie. Na balkon nie ma już siły dotrzeć. Podstawową czynnością faceta w tym stadium jest próba przetrwania Od oddechu do oddechu, a także oddalanie od siebie myśli o Ostatnim tchnieniu. Pojawiają się majaki i różne dziwne Myśli. Czy powinienem Spalić paszport? Albo Jak napisać „Jak napisać książkę”? W tej fazie coraz trudniejsza staje się dla mężczyzny Sztuka mówienia bez bełkotania i faflunienia
Trup – czyli Mężczyzna na dnie. To jest to stadium, kiedy mężczyzna myśli, że już po nim. Nawet z przyjacielem rozmawia jak Facet z grobu obok. W sumie trudno to nawet nazwać Rozmową. To brzmi jak jakiś Bełkot upadłego barda. „Ekh, ekh, ekh… tu… tu jeeesteeem, Pierwszy grób po prawej„. Zastanawia się, czy istnieje coś takiego jak Ponowne użycie starych mogił. W końcu nie chciałby, żeby rozkopywali kiedyś jego Szczątki. A potem zapada Grobowa Cisza.
Nie na długo. W końcu mężczyzna wraca do zdrowia. I pomyśleć, że cała ta afera przez Czerwone gardło, niewielką Gorączkę Katar … Przecież grypa to nie Wyrok! Ani powód, by już zaraz żegnać się ze światem. Ach, ci faceci!  

Pomysł na Bookolaż wpadł mi do głowy całkiem przypadkiem. Brałam udział w pewnym konkursie i rozmyślałam nad jakimś kreatywnym zgłoszeniem… Jak zauważyliście, w tekst wplecione są tytuły książek. Myślę o tym, aby Bookolaż pojawiał się cyklicznie na moim blogu. Co o tym sądzicie? Jak wam się podoba? Koniecznie dajcie znać w komentarzach ☺ 

Czytaj Dalej