Non classé

Checkup – rok 2016

Przez na 30 grudnia 2016
checkup, podsumowanie, 2016

Jutro ostatni, 366 dzień roku 2016, czas zatem na porządne podsumowanie. Tyle się przecież działo! Przede wszystkim w październiku wróciłam do blogowania – po dłuższej przerwie. Znów mogłam ćwiczyć palce, raz po raz klikając na klawiaturze. Juppi! Swoją drogą – zgadnijcie, gdzie znajdują się mięśnie odpowiadające za ruch palców ☺? Mogłam też regularnie sprzątać głowę ze wszystkich kłębiących się myśli – no dobra, prawie wszystkich… Ostatnie trzy miesiące uważam za najbardziej udane spośród wszystkich dwunastu. Ale cały miniony rok przyniósł nowe doświadczenia, znajomości i miłe wspomnienia do kolekcji.

Książkowe podboje

W tym roku liczba książek, które przeczytałam, jest naprawdę… rekordowa. Czy raczej rekordowo beznadziejna! Skonsumowałam zaledwie 18 książek, co razem daje 7205 stron (o, ta liczba wygląda zdecydowanie lepiej ☺). Na tej szokująco krótkiej liście lektur znalazły się:
  1. Alicja w krainie rzeczywistości – Melanie Benjamin
  2. Bezpieczna przystań – Nicholas Sparks
  3. Biuro przesyłek niedoręczonych – Natasza Socha
  4. Bóg nigdy nie mruga – Regina Brett
  5. Co nas nie zabije – David Lagercrantz
  6. Człowiek nietoperz – Jo Nesbo
  7. Dziewczyna z pociągu – Paula Hawkins
  8. Grey – E.L. James
  9. Idealna – Magda Stachula
  10. Inferno – Dan Brown
  11. Jesteś cudem – Regina Brett
  12. Niedomówienia – Anna Sakowicz
  13. Odmieniec – Piotr Patykiewicz
  14. Ostre przedmioty – Gillian Flynn
  15. Rytuał – Marina i Siergiej Diaczenko
  16. Sekretna herbaciarnia – Vanessa Greene
  17. Trzynaście kotów – Antologia
  18. Wina – Jonathan Kellerman
Wyniki w czytaniu słabe, trzeba to powiedzieć głośno. Cóż, w przyszłym roku z pewnością je poprawię. Za to muszę się pochwalić – w grudniu po raz pierwszy sięgnęłam po audiobooka, a był nim Blade runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?. W ten całkiem inny, choć nadal książkowy świat, wprowadził mnie Paweł i jestem mu za to niezmiernie wdzięczna! Oczarowana tak wspaniałym słuchowiskiem, z entuzjazmem sięgnęłam po kolejną superprodukcję Audioteki… „Niezwyciężony” Stanisława Lema okazał się słusznym wyborem. A Paweł – doskonałym podpowiadaczem ☺ Także walcie do niego jak w dym. 
Rozpoczęłam również audiobooka The Walking Dead. Jest to adaptacja dźwiękowa komiksu Roberta Kirkmana. Za mną jest już tom 1 i 2. Muszę przyznać, że po wysłuchaniu zrobiłam się bardzo niespokojna i wrażliwa na hałasy. Niewątpliwie jest to produkcja dla osób o mocnych nerwach. I chociaż nie należę do tego grona, historia wciągnęła mnie na tyle, by w poniedziałek zabrać się za kolejną część ☺

Najważniejsze wpisy

Uwielbiam pisać. Zawsze daję z siebie sto procent, i choć rezultaty są różne, pracuję dalej. Piszę, piszę i jeszcze raz piszę. Jak to kiedyś ktoś powiedział: 

Chęci przynoszą efekty, a efekty chęci. 

Zdecydowanie się z tym zgadzam. Ilekroć uda mi się osiągnąć zamierzony efekt, czuję przypływ energii. Każde słowo uznania ze strony czytelników motywuje mnie do dalszego działania. I tak to od czasu do czasu powstaje całkiem przyzwoity twór. Wśród tegorocznych postów są takie, z których jestem szczególnie zadowolona.
Platformy e-learningowe: darmowe kursy online. Najpopularniejszy post na moim blogu w 2016 roku. Powstał w lutym, a do tej pory jest wyświetlany w popularnych wpisach na pasku bocznym. 
DDA – wyrok czy szansa?. Najbardziej osobisty wpis, jaki do tej pory opublikowałam. Niezwykle ważny zarówno dla mnie, jak i dla sporej części czytelników.
29 narzędzi graficznych online. Na stworzenie tego zestawienia poświęciłam sporo czasu. Początkowo lista była znacznie dłuższa. Każde narzędzie przetestowałam, by później wybrać dla was te najlepsze kąski.
11 narzędzi online pomocnych w pisaniu tekstów. Lubię ten wpis. Pisałam go również na własne potrzeby – aby mieć tę listę pod ręką. A ze zdjęcia, które mój tata pstryknął 24 lata temu, uśmiecha się do was nie kto inny, jak ja. Mam do niego ogromny sentyment ☺

Instagram

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Halman (@halmanowa)

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Monika Halman (@halmanowa)

Ciekawostki z sieci

Na koniec pozwolę sobie podrzucić wam różne różności znalezione w internetach. Tak na dobry początek roku 2017.
Jak stworzyć genialny tekst na bloga? Na to pytanie odpowiedział Maciej Wojtas w artykule 10 sposobów na wywołanie opadu szczęki u czytelnika. Gorąco polecam! Ten wpis oprócz tego, że zawiera wiele cennych wskazówek, wywołuje też szeroki uśmiech.
Łukasz z bloga Finanse od podstaw opublikował świetny wpis na temat społecznej odpowiedzialności blogera. Porusza tam m.in. kwestię zasad, jakimi powinien kierować się każdy odpowiedzialny bloger. A także co należy rozpatrzyć, decydując się na współpracę z markami.
I wreszcie na słodkie dobranoc przedstawiam dwa filmiki z Youtube, które w tym roku szczególnie zwróciły moją uwagę. Pierwszy z nich odkrywa prawdę dotyczącą kobiecych czasopism, a dokładniej – ich faktycznej zawartości. Drugi zaś dotyczy niechcianych e-maili i może być inspiracją do tego, jak radzić sobie ze spamem ☺

Oby 2017 rok był równie owocny, a może nawet bardziej? ☺ Tego życzę i wam, i sobie!

Czytaj Dalej

Non classé

3 pomysły na spersonalizowany prezent ślubny

Przez na 29 grudnia 2016
prezent, gift, slub, wedding

Ostatnio przekonałam się, że kupowanie prezentów ślubnych niekoniecznie należy do prostych zadań. Jakiś czas temu otrzymałam zaproszenie na ślub ukochanego wujka. Phi! – pomyślałam. – To będzie łatwizna! Cóż, wtedy wydawało mi się, że znalezienie czegoś fajnego, nietypowego to żaden problem. Poszpera się w sieci i po sprawie. Niestety, po przejrzeniu tryliarda stron internetowych, blogów i innych super hiper wyświetleń na zapytanie do wujka Google okazało się, że… 

Kubki, kieliszki, ozdobne poduszki, zegary, ręczniki, fartuszki, ramki na zdjęcia, albumy, słodycze, czy bony prezentowe już dawno przestały być oryginalne. Pojawiają się na top listach niemal wszędzie! Mina mi rzedła coraz bardziej, gdy pod nagłówkami informującymi o genialnych pomysłach widziałam kolejne zdjęcia zestawów porcelany i belgijskich czekoladek… Może zatem pójść na łatwiznę i wręczyć kopertę? Nie ma mowy! Lubię mieć jakiś wkład własny w to, co chcę komuś podarować. Choćby tylko umysłowy (jeśli chodzi o hand made, to jestem na poziomie -10). Dlatego nie poddałam się, włączyłam mózgownicę na najwyższe obroty i jeszcze trochę pobuszowałam w Internecie.

1. Karykatura

Kiedy tak rozmyślałam nad idealnym prezentem, przypomniał mi się pewien uliczny artysta, którego niejednokrotnie mijałam na Długiej w Gdańsku. Często przyglądałam się jego pracom. Były to właśnie karykatury różnych osób. Uznałam, że to naprawdę ciekawa propozycja. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Po przejrzeniu różnych ofert zdecydowałam się złożyć zamówienie u pana Arkadiusza Maniuka. Wybrałam wersję w kolorze, malowaną akwarelami. W zamówieniu nakreśliłam pomysł, dołączyłam zdjęcia wujka i jego przyszłej żony, a także wybrałam sposób dostawy. Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona. Zamówienie zostało zrealizowane terminowo, kontakt ze zleceniobiorcą był bardzo dobry. A efekty niesamowite! Wujek jest niezwykle sentymentalny, oboje mają poczucie humoru, dlatego jestem pewna, że będzie to strzał w dziesiątkę.

2. Komiks 

Idąc dalej tym malarskim tropem, wpadłam na stronę zajmującą się tworzeniem komiksów. Do wyboru jest kilka opcji: pasek komiksowy, plansza komiksowa i cały komiks wraz z okładką. Są one szczegółowo opisane na stronie. Postacie rysowane są na podstawie przesłanych wcześniej zdjęć i opisów poszczególnych osób. Jest to idealny sposób na uwiecznienie krótkiej (lub nieco dłuższej), zabawnej anegdoty zaczerpniętej z życia osób obdarowywanych. I nie tylko! Mamy tu pełną dowolność, jeśli chodzi o opracowywanie scenariusza. Możemy zatem kombinować i wymyślać niestworzone historie, a młoda para będzie miała niezły ubaw.

3. Okładka gazety

Kto nigdy nie marzył, by chociaż przez chwilę poczuć smak sławy? No, przyznać się ☺ A gdyby tak nowożeńcy zobaczyli na pierwszej stronie gazety swoje zdjęcie? I do tego jeszcze mogli przeczytać artykuł na swój temat! Taki nietypowy prezent oferuje Gazetomania. Do wyboru jest całkiem sporo różnych okładek. Artykuł można przygotować samodzielnie, lub skorzystać z gotowych propozycji. Należy też dołączyć fotografię w formacie .jpeg. Po dopracowaniu szczegółów wystarczy już tylko złożyć zamówienie. Myślę, że jest to równie ciekawa propozycja, co poprzednie i również przyniesie nowożeńcom wiele radości.

A wy macie jakieś ciekawe pomysły na prezent ślubny? 

Czytaj Dalej

Non classé

Czy Ty też masz drzewo o niezwykłych owocach?

Przez na 19 grudnia 2016
drzewo, owoce
W sadach owocowych bywa naprawdę bajkowo. Często niemożliwe jest objęcie wzrokiem całego malowniczego krajobrazu, jaki się wokół roztacza. Można odnieść wrażenie, że taki sad nigdzie się nie kończy. Patrząc na równe rzędy jabłoni, grusz albo śliw, widzimy jak stają się coraz mniejsze i mniejsze, aż wreszcie znikają gdzieś za horyzontem. Konary uginające się pod ciężarem owoców, tworzą nieregularną, wielobarwną mozaikę. To przepiękny widok! Drzewa potrafią być fascynujące. 

Są takie drzewa, których próżno szukać w owocowych sadach. To gatunek niezwykły, wydający jeszcze bardziej niezwykłe owoce. Czasem mija trochę czasu, nim takie drzewko zaczyna kiełkować. Niekiedy trwa to zaledwie chwilę. Kiedy już wyjrzy z pulchnej, żyznej gleby, rozglądając się wokół – czeka. Wypatruje swojego właściciela. Bowiem każda taka powołana do życia istota ma własnego opiekuna. Przyszłość drzewa leży zatem w rękach człowieka. 
Czasem bywa, że opiekun się nie zjawia. W natłoku codziennych spraw zapomina o swoim drzewku, albo świadomie je porzuca. Wtedy pełna nadziei i tęsknoty roślina jeszcze przez jakiś czas trwa w wyczekiwaniu. Wkrótce drobne młode listki zaczynają opadać na ziemię. Drzewko umiera. 
Kiedy jednak właściciel przychodzi, szybko dostrzega swoje drzewko, nieśmiało wychylające się spośród zielonych traw. Szczęśliwy i pełen nadziei otacza je opieką. Codziennie odwiedza swojego podopiecznego, podlewa, głaszcze i rozmawia z nim. Czasem bywa zmęczony, a mimo to wkłada całe swoje serce w pielęgnowanie swojej rośliny. Drzewko rośnie i rośnie, z każdym dniem, tygodniem i miesiącem stając się coraz wyższe, silniejsze i bardziej rozłożyste. Koronę ozdabiają lśniące, zielone liście, a pień pokrywa się twardą, chropowatą korą, która zapewnia ochronę przed czynnikami zewnętrznymi. Pojawiają się pierwsze pączki, aż wreszcie drzewo kwitnie. Pachnące jedwabiste płatki otulają każdą gałąź. Opiekun jest poruszony tym pięknym widokiem. Jego oddanie, troska i cierpliwość przyniosły wspaniałe efekty. 
Niedługo potem drzewo wydaje owoce. Piękne, dorodne, pachnące i zdrowe. I każdy z nich jest inny! Właściciel z radością zbiera swoje plony. Wkłada je kolejno do wielkiego wiklinowego kosza. Wierność. Oddanie. Troska. Ciepło. Szczerość. Zaufanie. Szacunek. Dobro. Piękno. Radość. Szczęście. Uśmiech. 
Przyjaźń.
Czy Ty też masz drzewko o niezwykłych owocach?

Czytaj Dalej

Non classé

Checkup – listopad 2016

Przez na 30 listopada 2016
checkup, podsumowanie, listopad

Minął listopad i powoli jesień dobiega końca. Pogoda jaka była, każdy widział za oknem. Dominował deszcz, wiatr, pochmurne niebo, a nierzadko również gęste mgły. Słońce pokazywało się rzadko. Szczerze mówiąc, doprowadzało mnie to do furii. Jesienna szarówa nie wpływa dobrze na mój nastrój. Momentami, raz po raz ziewając, czułam się jak suseł, który nie może znaleźć sobie miejsca. Czas więc na coś pozytywnego! Checkup, czyli podsumowanie listopada w blogosferze. Jestem bardzo ciekawa, czy spodobają wam się moje znaleziska.

O dzieciach i rodzicach słów kilka

Szperając w sieci, całkiem przypadkowo trafiłam na bloga odnova.net. Jego autorka, Karolina, jest psychologiem, fizjoterapeutką, blogerką i mamą w jednym – ot, taki ciekawy „pakiet” ☺ Bardzo spodobał mi się jej najnowszy wpis: Jak powiedzieć NIE mówiąc TAK. 9 faktów, które każdy rodzic powinien znać. Generalnie przed każdym rodzicem stoi trudne zadanie – egzekwowanie od dziecka pewnych określonych zachowań. Jeśli istnieją skuteczne sposoby na to, by pociecha nas słuchała, to o nich właśnie wspomina Karolina. W jej wydaniu nie jest to jedynie wypunktowana lista skutecznych rad, ale również liczne przykłady z życia wzięte. To one sprawiły, że wpis wydał mi się naprawdę wyjątkowy.
Z kolei na blogu katarzynagrzebyk.pl powstał niezwykle ważny wpis o tym, dlaczego warto zapisać dziecko do biblioteki. Kasia rozwiewa wszelkie wątpliwości co do tego. A ja, opierając się na swoich własnych wspomnieniach z dzieciństwa, popieram jej argumenty w stu procentach. Jak daleko sięgam pamięcią, biblioteki zawsze mi towarzyszyły i dziś widzę tego mnóstwo pozytywów. Dla mnie biblioteki zawsze były jak azyl. Czułam się bezpiecznie w otoczeniu książek. Mój mały świat, który znałam najlepiej. I niewątpliwie w dużej mierze to on mnie kształtował.

Na poprawę apetytu

Zgadnijcie, na ile blogów kulinarnych zaglądam regularnie? Na żaden. Jest jednak pewne miejsce w sieci, które mnie kulinarnie inspiruje, choć blogiem kulinarnym nazwać go nie mogę. Jeden mały skrawek Internetu, gdzie autor na talerzu podaje swym gościom… No właśnie, co? Pełną ciepła atmosferę, cudne teksty, które poruszają serce. A oprócz tego… domowej roboty lizaki  ☺ W sam raz dla łakomczuchów.
A skoro już wspomniałam o jedzeniu… Marta z bloga marhericrafts.pl to jedna z nielicznych kobiet, jakie znam, która zajmuje się majsterkowaniem. Nic zresztą dziwnego, jest inżynierem! A na swojej stronie pisze m.in. o praktycznym i prostym urządzaniu wnętrz, choć nie tylko o tym. Ostatnio popełniła wpis o tym, jak pakować, aby nie marnować. Muszę przyznać, że nie znałam wszystkich sposobów i cieszę się, że mogłam dowiedzieć się kilku nowych rzeczy.

Blog, którego nie szukałam…

… bo sam do mnie przywędrował. Gdzieś tu, na moim blogu, jego autor skomentował jeden z moich wpisów. I tak mnie zaintrygował, że na wizytę odpowiedziałam wizytą. Czarna Skrzynka – blog, który po prostu chce się czytać. Autor bardzo umiejętnie żongluje i słowami, i emocjami czytelnika. Jego teksty po prostu wciągają. Przynajmniej moja osoba została pochłonięta na kilka dłuugich chwil. Sami zresztą zajrzyjcie, choćby do najnowszego wpisu o zasadach życiowych.

Niezwykły taniec

Muszę się przyznać bez bicia, że taniec nigdy mnie nie pociągał. Dopóki gdzieś nie natrafiłam na ten występ z brytyjskiego talent show. Sam pomysł jest niezwykle ciekawy, a kiedy patrzy się na wykonanie… Aż zachciało mi się wybrać z mężem na kurs tańca towarzyskiego!

***

Mam nadzieję, że podobał wam się listopadowy checkup. Jeśli buszowaliście w blogosferze i trafiliście na ciekawe wpisy, zachęcam do podzielenia się linkami w komentarzach. A tymczasem życzę owocnego i przyjemnego grudnia.

Czytaj Dalej

Non classé

Mój mąż to gadżeciarz

Przez na 25 listopada 2016
mezczyzna, gadzety, hobby
Jesienny sobotni poranek. Mglisto, szaro i wietrznie – pogoda nie zachęca do wyjścia z domu. Idealny czas na porządki! Szmatka w dłoń i zabieram się za wycieranie kurzy. Stop, stop, stop. Przewijanie do tyłu włączone. Jeszcze chwila… gotowe! No, to teraz od początku. Z szuflady wyciągam taśmę zabezpieczającą i za jej pomocą dokładnie oddzielam męską strefę. Biurko, półki, szafki, skrzynki z narzędziami. Uff, nareszcie. Teraz mogę sprzątać! Rozpylam pronto na gładką powierzchnię mojego biurka i przecieram ściereczką. Żadnych przeszkód, żadnych zbędnych przedmiotów. Cudownie! Wystarczy psiknąć i przetrzeć. Bez podnoszenia stu tysięcy różnych drobnych przedmiotów. Gadżetów, gadżecików! Mąż sam posprząta swoją strefę. To jego sprawa. Brzemię gadżeciarza.

Charakterystyka gadżeciarza

Gadżeciarz, jak sama nazwa wskazuje, kocha gadżety. Czyli co? Pendrivy, smartwatche, sprzęty grające, bajeranckie latarki, breloczki, narzędzia, części komputerowe czy samochodowe, figurki postaci filmowych – trudno powiedzieć, na czym kończy się gadżetowa lista. Nie jestem pewna, czy w ogóle ma koniec. Gadżeciarz niczym gąbka chłonie wszelkie nowinki technologiczne, wydymając przy tym policzki i wytrzeszczając oczy jak żaba. On chce to mieć! Musi to mieć. Jest jak chłopiec zamknięty w dorosłym ciele. A dziecko, jak to dziecko – zabawki mieć musi. Jedyne, co odróżnia jego specyficzne zainteresowania od obsesji, to planowanie. Gadżeciarz nie leci do sklepu na łeb, na szyję, aby kupić wymarzony przedmiot. Najpierw musi się rozeznać w temacie. Przeszukuje Internet w poszukiwaniu opinii, rekomendacji. Ogląda prezentacje na Youtube, sprawdza ceny w sklepach stacjonarnych i internetowych. Pyta znajomych. I wtedy dokonuje zakupu. Oczywiście, zdarzają się wyjątki od tej reguły. Czasem wypatrzy coś bezpośrednio w sklepie i nie ma zmiłuj. Uprze się i już. A jak nie dostanie tego co chce? Strzela focha. 

Gadżeciarz jako mąż

W roli męża sprawdza się nie najgorzej. Tu posprząta, tam pozmywa, po pracy rozsiądzie się w fotelu z pilotem w dłoni. Kran kapiący naprawi i nawet pranie czasem włączy. Jest odpowiedzialnym, troskliwym i kochającym mężem. Na pierwszy rzut oka niewiele różni się od męża nie-gadżeciarza. Tyle, że jego równie troskliwa i kochająca żona włosy rwie sobie z głowy, gdzie te wszystkie jego gadżety pomieścić. W komodzie miejsca już nie ma, regał też wypchany po brzegi. Pawlacza lepiej nie otwierać, bo nie wiadomo, co się na głowę posypie. Mąż gadżeciarz na pytanie, gdzie coś schować, zna tylko jedną odpowiedź. Zatem organizacja przestrzeni domowej leży wyłącznie w rękach żony.
Generalnie 'posiadanie’ męża gadżeciarza ma zarówno minusy, jak i plusy. Zresztą, samo posiadanie męża ma swoje wady i zalety. I wie o tym każda kobieta ☺

Plusy i minusy życia z mężem gadżeciarzem

1. Kiedy szperając w sieci znajdzie jakiś bajerancki przedmiot, spokój żony właśnie dobiegł końca. Jest tak podekscytowany, że będzie o tym ględził, zachęcał do zerknięcia na zdjęcia (a często i na parametry techniczne!!!) tak długo, aż dopnie swego. Rada: słuchając, odpowiadaj beznamiętnie „ehe” do chwili, gdy wreszcie zauważy brak zainteresowania.
2. Chwila spokoju jednak nadchodzi, kiedy gadżet zostaje poddany dokładnej analizie. Mąż zamyka się w swoim komputerowym świecie i przekopuje internety w poszukiwaniu opinii. A żona? Ma mnóstwo czasu! Może pomalować paznokcie, zrobić makijaż, poczytać. Obiad ugotować. Rada: zajmij się sobą, kobieto. Jak ci mąż znowu będzie chciał zawracać głowę nowinkami, wtedy wymigasz się obiadem.
3. Gadżety kosztują. Niektóre mniej, inne więcej… Żona gadżeciarza powinna orientować się w cenach i zgadzać się na zakup jedynie tych mniej kosztownych przedmiotów. Oczywiście pod warunkiem, że w ogóle jest pytana o zdanie. Rada pierwsza: jeśli mąż pyta o pozwolenie na zakup drogiego przedmiotu, zgódź się pod warunkiem, że otrzymasz drugi taki sam. Szybko go zniechęcisz.
Rada druga: jeśli mąż nie pyta o pozwolenie, pociesz się, że dziecko też kosztuje. Te wszystkie ubranka, pieluchy, akcesoria…  
4. Mąż gadżeciarz to dobry materiał na doradcę. Orientuje się w cenach, dużo wie o nowościach. Z nim zakupy są o wiele prostsze. Podpowie żonie, koleżankom, a jak będzie niegrzeczny, to i teściową się do niego przyśle w sprawie wyboru nowej pralki. Rada: nie rób tego, jeśli nie chcesz utwierdzić go w przekonaniu, że jego hobby jest pożyteczne.
5. Ten typ mężczyzny częściej ogląda się za gadżetami, niż za kobietami. A jeśli nawet zerknie na jakąś długonogą pannę, to dlatego, że trzyma ona w rękach najnowszego iPhone’a albo inne cudo techniki. Zapytany o kolor jej włosów raczej nie udzieli poprawnej odpowiedzi. Rada: bądź czujna! Kobiety gadżeciarki też istnieją, trzymaj męża z dala od nich
6. Gadżeciarz ma swoje ulubione programy w TV. Takich jak „Galileo”, „Testerzy” czy „Nowy gadżet”. Polskich, zagranicznych – jest tego cała masa. Żona musi się zadowolić chwilami nieobecności męża, albo sama zainwestować w gadżet… drugi telewizor! Rada: lepiej z góry ustalaj z mężem, kto kiedy przejmuje pilota. Uwaga! Ta porada nie posiada gwarancji. Stosujesz ją na własne ryzyko.
7. Taki mąż gadżetomaniak najczęściej jest również złotą rączką. Potrafi coś naprawić, a nawet ulepszyć. Koniec ze wzywaniem hydraulików i elektryków! To oznacza oczywiście zaoszczędzone pieniądze. Które zapewne i tak zostaną wydane na… gadżety. Rada: w dialekcie gadżeciarzy słowo „oszczędności” oznacza dodatkowe wsparcie finansowe na realizowanie swojego hobby.
8. Mój ulubiony punkt! Otóż… osobliwe zainteresowania męża to idealne wytłumaczenie dla zamiłowań żony. On ma prawo kochać i kupować gadżety, więc ona też może sobie pozwolić na różne przyjemności. Takie przymykanie oka to doskonały sposób, by zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia ☺ Rada: znajdź sobie hobby tańsze niż twój mąż i baw się dobrze!
***
Męża mam gadżeciarza
i cieszę się, że ho ho!
Wolę go razy ze sto,
niż męża kobieciarza!
Hobby mojego męża oczywiście nie przeszkadza mi, żeby go kochać. Kocham, kocham, chociaż czasem się złoszczę. I tylko to mam mu za złe, bo podobno złość piękności szkodzi. ☺  Jestem bardzo ciekawa, co sądzicie o takich zamiłowaniach mężczyzn do gadżetów. Dajcie znać w komentarzach, jakie jest wasze zdanie. Może widzicie jeszcze jakieś wady i zalety? 

Czytaj Dalej

Non classé

11 narzędzi online pomocnych w pisaniu tekstów

Przez na 14 listopada 2016
narzedzia online, blogowanie

Ostatnio na blogu pojawiło się zestawienie internetowych aplikacji graficznych, przydatnych w tworzeniu treści wizualnych. Dzisiaj prezentuję wam listę narzędzi online, które mogą okazać się niezwykle pomocne podczas pisania artykułów lub wpisów na bloga. Wszystkie darmowe i sprawdzone. Jestem ciekawa, czy je znacie i korzystacie. 

Zecerka

Zecerka to bardzo ciekawe narzędzie online służące do korekty tekstów. Wystarczy wkleić tekst w odpowiednie pole i wybrać interesujące nas funkcje. I gotowe, nasz artykuł jest gotowy do publikacji! Możemy tu m.in. przenieść spójniki i przyimki do następnego wiersza, usunąć spacje przy znakach interpunkcyjnych, czy dodać kropki w popularnych skrótach. Opcji jest naprawdę sporo. Przy każdej funkcji znajdziemy znak zapytania, który po najechaniu kursorem myszy odkryje przed nami zasady poprawnej pisowni.

LanguageTool

LanguageTool jest wolnodostępnym narzędziem korektorskim. Dzięki niemu możemy dowiedzieć się, czy w naszym tekście nie kryją się powtórzenia, literówki i błędy. Po wklejeniu tekstu otrzymujemy wynik z zaznaczonymi błędami. Wszelkie wątpliwości rozwieje legenda znajdująca się u dołu strony. Narzędzie działa również w języku polskim.

Licznik Liter

Licznik Liter to darmowy kalkulator, który poda nam liczbę znaków lub liter w tekście. Ułatwieniem są podane na stronie limity znaków np. na Twitterze, w reklamach Google AdSense czy na portalu Allegro.pl. Jest to proste, ale przydatne narzędzie. Sprawdzi się podczas tworzenia wielu różnych tekstów.

Word Counter

Word Counter to narzędzie, które nie tylko podliczy ilość znaków i wyrazów w tekście. Dzięki niemu możemy również oszacować przeciętny czas czytania i mówienia na głos. Poznamy również gęstość słów kluczowych. Narzędzie poinformuje nas również, ile znaków czy wyrazów liczy przeciętne zdanie w tekście oraz ostrzeże nas przed ewentualnymi powtórzeniami.

Hemingway App

Hemingway App pomoże nam zweryfikować i poprawić przyswajalność naszego tekstu. Narzędzie podpowie, które frazy należy zastąpić prostszymi, tak aby tekst był bardziej czytelny i prostszy w odbiorze. Hemingway jest darmowy, ale ma jedną wadę – lepiej radzi sobie z tekstami w języku angielskim.

Jasnopis

Jasnopis działa na podobnej zasadzie co Hemingway. Z tą różnicą, że przeznaczony jest do tekstów w języku polskim. Narzędzie zaznacza zbyt długie zdania i podkreśla trudne słowa, które należałoby zastąpić łatwiejszymi. Informuje również o klasie trudności tekstu (w skali od 1 do 7). Możemy również poznać liczbę akapitów, zdań, słów i trudnych wyrazów w tekście. Dowiemy się, ile procent naszego tekstu stanowią poszczególne części mowy, oraz jaki jest stosunek rzeczowników do czasowników. Dzięki obszernej instrukcji obsługi nie będziemy mieć żadnych problemów z interpretacją wyników.

Copyscape

Copyscape to nic innego, jak wykrywacz plagiatów. Dzięki temu narzędziu możemy sprawdzić, czy nasz tekst nie został powielony w innym miejscu w sieci. Wystarczy wkleić link do artykułu, aby pojawiła się lista z wynikami. 

Siteliner

Siteliner również pozwoli nam wyśledzić plagiaty. Jest dużo bardziej rozbudowanym narzędziem, niż Copyscape. Wklejając link do jakiejkolwiek strony możemy dowiedzieć się, jaka jest jej procentowa unikalność treści. W wygenerowanej analizie znajdziemy spis wszystkich podstron zawierających i te niepowtarzalne, i zduplikowane treści. A także wiele innych szczegółów. Siteliner to niezwykle ciekawe i wnikliwe narzędzie, z którym warto się bliżej zapoznać.

Plagiarism Checker

Plagiarism Checker działa w drugą stronę – pomoże nam sprawdzić, czy przy tworzeniu tekstu sami nie popełniliśmy plagiatu. Po wklejeniu tekstu i wpisaniu kodu zabezpieczającego pojawi się strona z wynikami. Warto się zainteresować tym narzędziem w trosce o unikalność naszych tekstów.

Headline Analyzer

Headline Analyzer to narzędzie, które pomoże stworzyć atrakcyjny tytuł naszego artykułu. Bardzo dobrze radzi sobie w przypadku języka angielskiego, nieco gorzej – polskiego. Tak czy inaczej, warto mieć ten program na uwadze.

Hub Spot Blog Topic Generator

Hub Spot Blog Topic Generator to ostatnia deska ratunku, kiedy nie mamy pomysłu, o czym przygotować kolejny wpis. Wystarczy podać 3 słowa kluczowe, a Hub Spot wygeneruje na ich podstawie kilka pomysłów. Strona działa w języku angielskim, ale oczywiście nie przeszkadza to w użytkowaniu. Pomysły możemy przecież zrealizować po polsku.
* * *
Mam nadzieję, że dzisiejszy wpis okaże się pomocny. Na zakończenie mała zagadka – kto jest na tytułowym zdjęciu? 😜 Jestem pewna, że znacie prawidłową odpowiedź!

Czytaj Dalej

Non classé

Płatki zbożowe Lubella – recenzja

Przez na 8 listopada 2016
zboze

Cześć! Niektórzy wiedzą, inni jeszcze nie – jestem ekspertką Streetcom i od czasu do czasu biorę udział w kampaniach marketingu rekomendacji. Jakiś czas temu miałam przyjemność wypróbować smalczyk roślinny Smakowita Pajda (mówię wam, pycha!!!). Jednak tym razem testuję produkt o wiele bardziej chrupiący i lekki. Płatki zbożowe Lubella – dostępne w czterech różnych wariantach. Każdy z nich jest inny, każdy pod znakiem innego kłosu. Lubella pokazała, że ma charakterek 😜 Zaciekawieni? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią!

Paczka Eksperta

platki zbozowe Lubella

Moja chrupiąca paczka dotarła trochę ponad tydzień temu. W przyjaznym dla oka pudełku odkryłam same skarby. Pierwsze, co rzuciło się w oczy, to… osiem opakowań płatków, po dwa każdego wariantu. Później w ręce wpadł mi uroczy słoiczek do przygotowania smacznej przekąski, z przepisem wewnątrz. Na końcu papierowe torebki i naklejki idealne do przeprowadzenia degustacji wśród znajomych. 
Muszę przyznać, że była to paczka, którą rozpakowywałam z ogromną przyjemnością. Na sam widok płatków ślinka mi pociekła – jestem wielką fanką wszystkiego, co zbożowe i chrupiące. No, prawie wszystkiego… W dzisiejszych czasach nie zawsze zbożowy oznacza zdrowy. Ani smaczny. Na szczęście Lubella dała mi się poznać od tej dobrej strony.  

Walory estetyczne

Opakowania płatków są kolorowe, estetyczne i miłe dla oka. Gdyby można było je zjeść, na pewno bym się nie zawahała 😄 Poszczególne elementy graficzne tworzą jedną spójną całość. A wszystkie te ozdobne rysunki są według mnie sympatyczne i budzą miłe skojarzenia. U góry, na niebieskim tle, znajduje się dobrze znane logo. Ja osobiście bardzo je lubię – dzięki niemu produkty Lubelli łatwo odnaleźć na sklepowych półkach. Każdy wariant smakowy odrobinę różni się szatą graficzną – przede wszystkim kolorem, a także drobnymi szczegółami. To, co mi się najbardziej spodobało, to przepisy umieszczone na odwrocie opakowań. Każdy rodzaj płatków to inna propozycja przekąski.

przepisy Lubella

Walory smakowe

Płatki Lubella dostępne są w czterech wariantach, o czym już wspominałam wcześniej. W każdym z nich drzemie moc innego zboża. Jęczmień ma wyborne towarzystwo w postaci prażonych ziaren dyni i słonecznika. Pszenica upodobała sobie czekoladę. Ryż, z natury delikatny, z żurawiną nabiera charakteru. Żyto dobrze się czuje wśród kawałków suszonej czarnej porzeczki.

Każdy rodzaj płatków jest inny, różne są także doznania smakowe. Ja polubiłam najbardziej żytnie z czarną porzeczką. To wcale nie znaczy, że pozostałe są gorsze. Ten wybór podyktowały mi kubki smakowe, bardzo blisko związane z czarną porzeczką. Drugie miejsce w moim osobistym rankingu zajmują płatki jęczmienne z ziarnami dyni i słonecznika. Przyznam, że chrupię je od czasu do czasu ot tak, bez dodatku jogurtu. Generalnie ciągle coś podskubuję, a płatki są doskonałą alternatywą dla słonych paluszków, chipsów czy krakersów.

Lubella zaciekawiła mnie czymś jeszcze. Otóż na każdym opakowaniu znajduje się informacja o przeznaczeniu płatków. Niby mały szczegół, ale coś w tym jest. Płatki jęczmienne – do chrupania. A jakże, puff jęczmienny, dynia i słonecznik do potrójna dawka chrupania! Płatki pszenne – dla przyjemności. Zapewne decydująca okazała się tutaj czekolada. Płatki ryżowe – dla lekkości. Żurawina i puff ryżowy faktycznie są lekkim i przyjemnym połączeniem. Płatki żytnie – dla sylwetki. Trudno się nie zgodzić, gdy błonnik i minerały to domena żyta właśnie.

Podsumowanie

Nowy produkt Lubelli zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie. Płatki są smaczne, mają różnorodne zastosowanie. Można przygotować deser jogurtowy, smoothie z dodatkiem owoców, albo potraktować je jako chrupiącą przekąskę. Lubella proponuje również pieczenie ciasteczek lub domowych batoników. Możliwości, które drzemią w tych zbożowych płatkach, jest naprawdę wiele. Ja planuję rodzinne pieczenie ciastek w weekend. Już nie mogę się doczekać efektów!
Jestem ciekawa, czy spotkaliście się już z nowością od Lubelli w sklepie. A może próbowaliście już tych płatków? Jeśli tak, podzielcie się swoimi wrażeniami!  

Czytaj Dalej