Wreszcie nadszedł kwiecień i wiosna, wiosna, wiosna! Lubię to. Wszystko powraca do życia i we mnie też wstąpiły jakieś niemalże nadprzyrodzone siły. Czuję się jak różowy królik pewnej znanej marki baterii. Jak spotkacie wariatkę żwawo podskakującą na ulicy, to na pewno ja! Myślę, że ten miesiąc będzie wyjątkowo udany. A jak było w marcu? Fajnie było! Dużo się czytało i sporo chodziło ☺. Tu i tam… Bo przecież nie samym czytaniem człowiek żyje. Trzeba chwytać chwile – skubane są niezwykle ulotne. Jakie udało mi się złapać w marcu? Zapraszam was na podsumowanie.
Półka: przeczytane
Tym razem udało mi się pochłonąć siedem książek. Czyli o jedną więcej, niż w poprzednim miesiącu. Jest progres! Obawiam się jednak, że dalsze wyniki czytelnicze będą utrzymywać się na tym właśnie poziomie… chociaż, kto wie – może i osiem się uda! A lista lektur w marcu wygląda następująco:
- Kinga Dębska – „Moje córki krowy”
- Jacek Getner – „Pan Przypadek i celebryci”
- Bruno Kadyna – „Metalowa Dolna”
- Piotr Rozmus – „Przebudzenie”
- Agnieszka Rusin – „Pokojówka na salonach”
- Oliwia Szadkowska – „Druga strona Anioła”
- Magdalena Trubowicz – „Drugie życie Matyldy”
Półka: bookolaż
W marcu opublikowałam drugi wpis z cyklu bookolaż. Tym razem był to efekt wspólnej akcji fejsbukowej grupy Blogi KOT. Każdy z nas miał za zadanie podjąć rozważania o pokonaniu epickiej pustki w głowie. Łącząc zatem przyjemne z pożytecznym, swoje myśli i spostrzeżenia w tym temacie opisałam za pomocą tej formy artystycznej. I (chyba) wyszło całkiem, całkiem! A jeśli się mylę, to wyprowadźcie mnie z błędu… albo i nie – decyzję pozostawiam w waszych rękach.
Półka: schwytane chwile
W marcu po raz pierwszy oglądałam żużel na żywo! Razem z mężem zawitaliśmy na Stadionie im. Zbigniewa Podleckiego w Gdańsku. Było fantastycznie, pomimo deszczu, który jak na złość wybrał sobie ten dzień, a nie inny. Siąpił, siąpił, zupełnie jakby tam na górze ktoś dostał zapalenia pęcherza. To nic! I tak mi się podobało. Nie przypuszczałam, że kibicowanie facetom, którzy jeżdżą w kółko i skręcają w lewo, w lewo, a póżniej dla odmiany w lewo, może mi przynieść tyle frajdy! A jednak!
W połowie marca miałam przyjemność uczestniczyć (wraz z mężusiem Halmanowym) w spotkaniu autorskim pani Anny Sakowicz. Było kameralnie, ale bardzo interesująco! Miło było posłuchać o tym, jak powstawała powieść „Już nie uciekam”. A także o tym, jak bardzo związana jest pani Ania ze swoimi książkowymi bohaterami, skąd czerpie inspiracje i kto ją wspiera w twórczej pracy. I skąd pomysł na Leniusiołki. Uwielbiam słuchać o życiu i doświadczeniach autorów, a tym razem to była prawdziwa kulturalna uczta!
Półka: blogerzy, którzy czują bluesa
Dokonałam również kilku ciekawych odkryć podczas buszowania w sieci. Między innymi blog Przemka – Pisane po pijaku. Pamiętam dokładnie moment, gdy jedno przypadkowe kliknięcie przeniosło mnie w to fantastyczne miejsce. Był 8 marca – czyli popularny dzień kobiet. Nie obchodzę tego święta – mąż dba o to, żebym wyjątkowo czuła się na co dzień ☺. Zwykle omijam również posty związane z tym wydarzeniem, ale tym razem samo się kliknęło… i przepadłam. Zresztą sami sprawdźcie, co na dzień kobiet przygotował Przemek.
Są takie chwile, kiedy cieszę się z przynależności do grup fejsbukowych. Tak właśnie było kilka dni temu, kiedy trafiłam na bloga Matka Hrabiny i jej wpis o obrzydliwym macierzyństwie. No nie ma bata, żeby się nie uśmiechnąć. Ba! Jestem pewna, że co po niektórzy będą się szczerzyć do monitora jak głupi do sera. I ja to naprawdę rozumiem.
Trzecim odkryciem tego miesiąca jest blog Bezcookru. Dzisiaj – to wpis, który niezwykle mnie ujął. Niesie za sobą przesłanie niby proste i oczywiste, ale zdecydowanie warte przypomnienia. Bo, tak jak wspominałam na początku, chwile są bardzo ulotne i trzeba je łapać, póki jest okazja. Koniecznie tam zajrzyjcie!
A wy? Jakie chwile udało wam się schwytać w marcu? Czego doświadczyliście i jakich dokonaliście odkryć?