książki

„Mechaniczna ćma” – Joanna Pypłacz. Książka, która zabrała mnie w fantastyczną podróż.

5 kwietnia 2017
Mechaniczna cma, Joanna Pyplacz

Lubicie podróżować? Ja uwielbiam! Jednak moje wojaże wyglądają nieco inaczej, niż u zwykłych podróżników. Taką nietypową możliwość daje mi świat literatury. Książki są dla mnie swoistym mostem do tajemniczych miejsc, nieodgadnionych zjawisk i intrygujących osobowości. Często przekraczam ten most, licząc na kolejną fantastyczną przygodę. Porzucam rzeczywistość na rzecz fikcji, ale emocje, które mi towarzyszą, są w stu procentach realne. Lektura Mechanicznej ćmy również dostarczyła mi wielu niezapomnianych wrażeń, przenosząc mnie do urokliwego Krakowa z przełomu XIX i XX wieku. To, czego byłam świadkiem w trakcie tej czytelniczej podróży, pozostanie ze mną na długi czas.

Joanna Pypłacz urodziła 1982 roku w Krakowie. Z wykształcenia jest doktorem filologii klasycznej, z zamiłowania – pasjonatką literatury grozy i muzyki poważnej. Na co dzień pracuje w Bibliotece Jagiellońskiej w Sekcji Starych Druków, skąd czerpie mnóstwo inspiracji. Jest autorką licznych prac naukowych, artystycznych przekładów poezji łacińskiej, a także powieści August Nacht oraz Krzyk Persefony. W życiu prywatnym pani Joannie towarzyszy mąż Raul i papuga (a raczej papug) Orfeo.
Główną bohaterką Mechanicznej ćmy jest Celina, młoda kobieta o niezwykłych, nadprzyrodzonych umiejętnościach, które pozwalają jej komunikować się z duchami. Od wielu lat pracuje jako medium, pomagając innym ludziom uporać się ze stratą bliskiej osoby. Mimo to nie potrafi przynieść ukojenia samej sobie. Próby kontaktu z duchem własnej matki spełzają na niczym. Celina jest jednak uparta i nie poddaje się. Odnalezienie dawno utraconych bliskich staje się jej obsesją, która zżera ją od środka. Pewnego dnia poznaje młodego zegarmistrza Leonarda i Annabellę – młodą malarkę, tworzącą portrety zmarłych. Jeszcze nie wie, jak bardzo to przypadkowe spotkanie wpłynie na jej dalsze życie. 
Tworząc Mechaniczną ćmę autorka mocno inspirowała się powieścią gotycką. Świadczy o tym przede wszystkim forma narracji, która swoją tajemniczą, chłodną aurą wywołuje w czytelniku poczucie grozy. Przewracając kolejne strony powieści, czułam wciąż narastające napięcie. Nie miałam pojęcia, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Niczego nie byłam pewna. Wszystkie moje przypuszczenia przysłaniała nieprzenikniona, mistyczna atmosfera. Niczym gęsta, mleczna mgła, w której z trudem przychodzi odnalezienie właściwej drogi.
Barwne, niezwykle plastyczne opisy miejsc, zdarzeń i zjawisk wielokrotnie przyprawiały mnie o dreszcze. Przechadzając się brukowanymi ulicami, mogłam poczuć muśnięcie porannego słońca, usłyszeć przeraźliwe wycie wiatru, ujrzeć spowijający miasto nagły mrok. Podziwiałam wnętrza domów, pełne antyków, dostojnych mebli, przepięknych obrazów i… tajemnic. Czułam się jak jedna z tych dziewiętnastowiecznych dam! Jednak szczególną uwagę zwróciłam na kreacje niektórych postaci – nie tylko Celiny, ale i Jerzego Nieszporowskiego, Annabelli czy Erazma Podolskiego. Niesamowite osobowości, niby tak odmienne, a jednak o wspólnym mianowniku – każda z nich ze sporym bagażem bolesnych doświadczeń. To właśnie wewnętrzne rozterki bohaterów wzbudzały we mnie największy lęk. Ich pragnienia, tęsknoty i rosnące w siłę wewnętrzne demony.

– Czasem pewne okoliczności wyzwalają w nas monstra, których istnienia nawet się nie domyślaliśmy… – powiedziała. – Jeśli pozwolimy tym bestiom urosnąć, karmimy je naszymi namiętnościami, one prosperują i rosną w siłę, aż w końcu stają się tak potężne, że nie ma już odwrotu. Wyciągają łapska po to, co uważamy za najcenniejsze…

Styl autorki jest bardzo wyrazisty. Język użyty w powieści jest barwny, wyszukany i jednocześnie subtelny, jak dla mnie – bez nadmiernego patetyzmu. Joanna Pypłacz oczarowuje również dbałością o szczegóły, finezyjnymi porównaniami i trafnymi metaforami. Wszystko to idealnie wkomponowuje się w klimat historii, Dodatkowego smaczku nadają powieści niezwykłe odniesienia do świata artystycznego, w szczególności do muzyki poważnej. 

– Spokój jest jak powierzchnia płynu – stwierdził po dłuższym milczeniu. – Widzi pani te drgania, Madame Henriette?
Pani La Fontaine również spojrzała na filiżankę.
– Bez przerwy coś mąci spokój. Dokładnie tak działają te upiory, o których pani mówi. I jak tu można rozprawiać o szczęściu, skoro wewnątrz każdego z nas aż roi się od demonów, skoro rządzi nami strach? Jak pani myśli, czy w ogóle istnieje coś takiego jak szczęście? Czy istnieją chwile, w których powierzchnia kawy jest idealnie gładka?
Pani La Fontaine znów przybliżyła swą twarz do jego twarzy.
– Czy na pewno chce pan wiedzieć? – szepnęła.
Lachmayer skinął głową.
– Nawet jeśli wydaje się idealnie gładka – dodała jeszcze ciszej. – To tylko złudzenie.

Jeśli macie ochotę na podróż po XIX-wiecznym Krakowie przenikniętym aurą tajemnicy i namiętności, koniecznie sięgnijcie po Mechaniczną ćmę. To niesamowicie wciągająca opowieść o ludzkich pragnieniach, tęsknotach, lękach i obsesjach. O demonach, które skrywają się w ludziach – często albo tego nieświadomych, albo bagatelizujących swój stan. Nie jest to horror, który mrozi krew w żyłach za pomocą krwawych czy brutalnych scen. To wyjątkowo udana (a może po prostu wyjątkowa) powieść obyczajowa, umiejętnie rozbudowana o elementy grozy i odrobinę irracjonalności. To nie nadprzyrodzone zjawiska wzbudzają w czytelniku największy niepokój, a ludzka psychika. Wewnętrzne rozdarcie, przygnębienie i bezradność, które potrafią skłonić do najbardziej nieobliczalnych czynów.

  • Tytuł: Mechaniczna ćma
  • Autor: Joanna Pypłacz
  • Wydawnictwo: Videograf S.A.
  • Rok wydania: 2017
  • Liczba stron: 304
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Videograf S.A.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam, bo polskie organizowanego przez Poligon Domowy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *