Najlepszy powód, by żyć to najnowsza książka Augusty Docher i zarazem pierwsza, jaką miałam okazję przeczytać. To również jedna z nielicznych powieści new adult, po którą odważyłam się sięgnąć. Co mnie podkusiło? Szczerze mówiąc, zaintrygował mnie opis sugerujący niesztampową, ciekawą zawartość. Pomyślałam, że spróbuję i przekonam się na własnej skórze (czy raczej emocjonalności). Czy było warto? Do jakich przemyśleń skłoniła mnie ta książka i jakie emocje wywołała?
Nastoletnia Dominika wiedzie względnie normalne życie. Od jakiegoś czasu spotyka się z Bartkiem, w którym jest zakochana po uszy. Ma wspaniałą przyjaciółkę Monikę, na którą zawsze może liczyć. Nie narzeka również na sytuację finansową. Pochodzi z bogatej rodziny, mieszka w ekskluzywnym domu pełnym różnych udogodnień. Czegoś w nim jednak brakuje… Relacje rodziców nastolatki są mocno nadszarpnięte i kłótnie zdarzają się niemal codziennie. Dziewczynie trudno zaakceptować tę sytuację. Pewnego dnia, po jednej z awantur ojciec wpada w szał i w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności dochodzi do tragedii. Dominika płonie, ogień pożera jej ciało kawałek po kawałku. Z rozległymi poparzeniami trafia do szpitala, gdzie odbywa długie leczenie. Wypadek całkowicie zmienia życie dziewczyny. Pojawia się ból, nie tylko fizyczny, ale również ten wewnętrzny, gdy Dominika dowiaduje się, że jej ojciec został skazany na trzy lata więzienia. Nastolatka traci wiarę w siebie i gubi sens życia. Opuszcza ją wola walki. Wówczas na jej drodze staje młody, pełen determinacji lekarz, Tomek. Postanawia pomóc dziewczynie i zająć się leczeniem jej ciała, by ta zaznała choć odrobinę radości i spokoju. Jednak to nie wystarcza, by Dominika odnalazła najlepszy powód, by żyć. O stan jej duszy, psychiki zawalczy ktoś inny – Marcel, młodszy brat Tomka.
Autorka podzieliła książkę na rozdziały „Przedtem” – dotyczące wydarzeń tuż po wypadku – i „Teraz” – odnoszące się, rzecz jasna, do teraźniejszości. Czytelnik poznaje więc historię Dominiki, a także towarzyszące jej myśli i uczucia stopniowo, z każdą stroną coraz głębiej wnikając w jej psychikę i serce. Na dodatek w roli pierwszoosobowego narratora występuje nie tylko główna bohaterka, ale również Tomasz i Marcel. Według mnie zabieg ten został tutaj słusznie zastosowany. choć jego potencjału nie wykorzystano w całości. Ale o tym za moment.
Wszystko trwało ułamek sekundy. Błysk ognia i nagle jestem w ognistej kuli. Dociera do mnie, że się palę. Jestem żywą ludzką pochodnią.
Początek powieści wywołał we mnie spory szok, niedowierzanie i smutek. Czytanie o bólu, jaki sprawia dziecku jego własny rodzic (świadomie czy nie), nigdy nie należy do przyjemnych. Autorka nie szczędzi czytelnikowi drastycznych scen, ale dzięki temu wątek ten wypada dość realistycznie. I, co najważniejsze, wznieca emocje. Opis przebiegu leczenia również rodzi w głowie sporo nieprzyjemnych obrazów, które poruszają, momentami budzą odrazę, ale też współczucie wobec głównej bohaterki.
Jednak dalsza część książki przyniosła rozczarowanie. O ile rozdziały „Przedtem” urzekły mnie autentycznością i emocjonalną burzą, o tyle rozdziały „Teraz” wszystko przekreśliły. Kreacja bohaterów i ich wzajemnych relacji wypada bowiem dość ubogo. Według mnie jest to w dużej mierze wina prostego, często zbyt banalnego języka. Brakowało mi bardziej rozległych opisów, które pozwoliłyby wniknąć głębiej, wczuć się w sytuację danej postaci. Może dlatego nie potrafiłam uwierzyć w nagłą przemianę bohaterki – z ofiary wypadku w ofiarę amora. Chociaż bardziej prawdopodobny powód jest taki, że toczące się wydarzenia były naprawdę… naciągane. Która panna pozwala dopiero co poznanemu facetowi wprowadzić się do jej domu? I, co gorsza, po kilku dniach bez wahania zgadza się, by spał z nią w jednym łóżku. Niektórzy powiedzą: Jak to która? Zakochana! Tak, miłość potrafi zrobić z człowieka wariata, ale bez przesady. No way!
Dialogi w wielu miejscach sprawiają wrażenie nienaturalnych, zbyt płaskich, pozbawionych emocjonalnej otoczki. Wypowiedzi poszczególnych postaci brzmią sztucznie, mało wiarygodnie. Tak jakby ktoś nieudolnie próbował naśladować czyjś sposób mówienia. Często coś mi zgrzytało, wytrącając mnie z równowagi i wprawiając w irytację. Przeszłość Dominiki jest przepełniona emocjami, zaś teraźniejszość została z nich całkiem odarta. No, nie tak całkiem, w końcu jest miłość. Infantylna, bardzo młodzieńcza i miałka, ale jednak.
Podobnie sprawa ma się z fabułą. Wszystko zapowiadało się dobrze, były emocje, napięcie, nadzieje i nagle… Trach! Autorka mocno skręciła w stronę typowego, na wskroś schematycznego romansu, w którym pokrzywdzona przez los dziewczyna odnajduje szczęście u boku niegrzecznego chłopca. Wątek rodziców Dominiki, relacji dziewczyny z ojcem i z matką został zamieciony pod dywan, zredukowany, a co za tym idzie – spłycony. Szkoda, że rodzinna miłość zaginęła gdzieś w morzu cielęcego zauroczenia i młodzieńczych rozterek dnia codziennego.
Nie mam pojęcia, jak duże zaskoczenie miał wywołać finał tej historii, ale ja nie czułam się zdziwiona. Od momentu, gdy w powieści odkryte zostały karty związane z Marcelem, miałam już szkic zakończenia, który z każdym rozdziałem stawał się coraz bardziej przejrzysty. No nie, tak to ja się nie bawię! Autorka postawiła na początku parę odważnych kroków w przód i nagle nastąpił gwałtowny zwrot w tył. Nie tego oczekiwałam, zupełnie nie. I bardzo żałuję, bo ta historia miała potencjał (duży) i został on zaprzepaszczony.
Podsumowując, nie poznałam twórczości Augusty Docher od najlepszej strony. Powieść Najlepszy powód, by żyć nie poruszyła mnie (za wyjątkiem początkowych scen), nie rozbawiła, nie wywołała huraganu w moim sercu. Była tylko epizodem, który szybko zapomnę, bo jak wspominać coś, co nie wzbudziło zbyt wielu emocji? Nie oznacza to, że nie dam kiedyś autorce drugiej szansy. Myślę, że dam, ale chciałabym, aby kolejne spotkanie okazało się udane. Żeby autorka udowodniła mi, że nie tylko ma pomysły, ale też potrafi zadbać o odpowiednie wykonanie.
KLIKNIJ, ABY ZOBACZYĆ, ILE KOTWIC PRZYZNAJĘ TEJ KSIĄŻCE
- Tytuł: Najlepszy powód, by żyć
- Autor: Augusta Docher
- Wydawnictwo: OMG Books
- Rok wydania: 2017
- Liczba stron: 400
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce i Wydawnictwu OMG Books.