Siedziały na parapecie i wyglądały przez okno. Hanna i Samotność. Przyzwyczaiła się już. Od wielu lat ten grudniowy czas wprawiał ją w zakłopotanie i smutek. W pracy czy w gronie znajomych wciąż napotykała chłód, dystans i brak zrozumienia. Jak to? Nie obchodzisz świąt? To przecież taki piękny czas! Dziwna jesteś… To nic, że na co dzień była uśmiechnięta, uczciwa, pomocna i pracowita. Była inna. Nie składała życzeń, nie wymieniała się prezentami, nie kupowała choinki. Miała inne priorytety, wyznawała inne wartości. Znajomi nie potrafili tego pojąć, a może w tym całym przedświątecznym ferworze nie mieli czasu, by się nad tym zastanowić. I każdego roku całe to grudniowe szaleństwo oddalało ich od Hanny. Znalazła więc prawdziwą przyjaciółkę, a właściwie to było całkiem na odwrót. Któregoś grudniowego wieczora Samotność sama do niej przyszła. Od razu się polubiły. W swoim towarzystwie czuły się komfortowo i bezpiecznie. Doskonale się rozumiały, dlatego co roku spędzały razem cały grudzień, a później każda wracała do swojego życia i obowiązków.
Poranek był koszmarny. Hanna nie miała nawet siły, żeby podnieść się z łóżka. Długo leżała, wpatrując się bezczynnie w sufit. Z letargu wyrwał ją nieoczekiwany dzwonek do drzwi. Przez wizjer dostrzegła Alicję, znajomą z pracy. Niechętnie otworzyła drzwi i wpuściła gościa do środka. Była zaskoczona tą nagłą wizytą, pomyślała więc, że ma to związek z pracą. Alicja jednak opowiedziała Hannie nieprawdopodobną historię…
Tamtej nocy dostrzegła wszystko to, czego na co dzień nie zauważała i nie doceniała. Hanna wiele razy jej pomogła, zastępując koleżankę przy maszynie, czy biorąc jej zmianę, gdy synek Alicji ciężko zachorował. Nigdy nie odmówiła, nie oczekiwała niczego w zamian. Alicji było ogromnie wstyd, że wcześniej tego nie widziała. Nigdy nie znalazła czasu, by ją bliżej poznać. Hanna była przecież inna, dziwna, i każdy o tym wiedział. Alicja zrozumiała, że bardzo się myliła, wszyscy się mylili! Jak mogli ją tak surowo oceniać tylko dlatego, że nie obchodziła świąt… Hanna nie oczekiwała przeprosin. Po prostu przytuliła koleżankę najmocniej jak umiała dodając, że nadal oferuje swoją pomoc, gdy tylko będzie trzeba. Kobiety przez całą tę sytuację bardzo się do siebie zbliżyły. Długo rozmawiały, a kiedy nadszedł czas pożegniania, obie rozpłakały się. Kiedy Alicja wychodziła, z kieszeni jej płaszcza wyleciał mały skrawek papieru. Przefrunąwszy nad stołem kuchennym, wylądował wprost pod nogami Hanny. Kiedy go podniosła, ujrzała wypisane na nim jedno zdanie: