Rodziny przechodzą czasem trudne momenty, a jeśli sprzyja im trochę szczęścia i jeśli zdrowy rozsądek nie opuszcza ich członków, to przeważnie kłopoty okazują się możliwe do przezwyciężenia. Stają się kolejnymi niechcianymi kartami „Cudownej podróży”, których nie da się już zmienić, ale przy odpowiednim podejściu i wielu wysiłkach kolejne strony będą zapisywane treściami, do jakich po latach chętnie się wraca. Może się jednak zdarzyć również tak, że czysty przypadek, okrutny zbieg okoliczności, jedna niewłaściwa osoba w niewłaściwym miejscu sprawi, że nagle tytuł książki nie brzmi już tak miło dla ucha, jak ten nadany przez Selmę Lagerlof. Bo w niektórych książkach wśród czekających na zapisanie białych kartek zupełnie niespodziewanie czają się potwory.
Dużym plusem tego thrillera jest kreacja bohaterów, dość obszerna i zawierająca sporo szczegółów. Początkowo te rozwlekłe opisy uznałam za wadę. Później jednak doszłam do wniosku, że nie znalazły się w książce bez powodu. Dzięki nim jeszcze wyraźniej dostrzegamy zachodzące w obliczu tragedii zmiany w psychice bohaterów. A towarzyszący nam do momentu zniknięcia dziewczynek spokój wydaje się czymś tak odległym, jakby nigdy nie miał miejsca. To chyba jest najbardziej przerażające. Rodzinna sielanka, która trwa i trwa, a nagle znika. I zostaje ból, tęsknota i strach. A wreszcie gasnąca nadzieja. Wszystko to jest bardzo autentyczne i angażuje czytelnika emocjonalnie.
Jeśli chodzi o minusy, przyznam, że zawiodła mnie tylko jedna kwestia – fabuła pozbawiona niedopowiedzeń. Wszystko mamy tutaj podane jak na tacy. Tajemnice szybko się rozwiewają, a czytelnik nie ma szans chociażby na jeden moment zawahania. Szybko zostaje ujawniona tożsamość porywacza (prawdę mówiąc… znajduje się ona już w opisie książki na okładce), więc trwamy w niepewności i napięciu jedynie względem zakończenia. Które na szczęście okazuje się odrobinę zaskakujące.
Trudno mi wypowiedzieć się o tej pozycji jednoznacznie. To angażujący emocjonalnie i uzbrojony w realizm thriller, który ukazuje nie tylko nieudolność prawa, ale i przeżycia ludzi żyjących w cieniu wyrzutów sumienia. To również opowieść o wielkiej sile przyjaźni i poświęceniu. Ja, choć czuję drobny niedosyt, jestem zadowolona z lektury. W sieci natomiast krążą głosy, że jest to najsłabsza książka Stefana Dardy. Jeśli tak, to już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po resztę twórczości tego autora.
- Tytuł: Zabij mnie, tato
- Autor: Stefan Darda
- Wydawnictwo: Videograf S.A.
- Rok wydania: 2015
- Liczba stron: 432
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Videograf S.A.